Wielkanoc w smutnym nastroju. Urzędnicy - dzieciom
Edyta Maksymowicz, 6 kwietnia 2012, 00:45
Po raz kolejny odwiedzamy Dom Dziecka w Solecznikach. I dzieci są naszymi ulubieńcami, i lubimy tam jeździć. Kiedyś witał nas zawsze przemiły pan Antoni Jankowski, teraz jest już nowa pani dyrektor, więc z niepokojem myślimy, jak tam jest. Jest dobrze. Nikita niezwykle urósł, lepiej mówi, jedną z dziewczynek zaadoptowano do Włoch, doszły - niestety - nowe dzieci, na przykład czteroletnie Katarzyna i Karina. Na szczęście jest też nowa Śnieżanna, która lubi matkować maluchom, a one lubią ją. W jednym z pokoi urzęduje ta sama pani od robótek, więc już się domyślamy, że pewnie dzieci zaskoczą nas kolejnymi wymyślnymi pracami. Nie mylimy się. Mnóstwo palm i wielkanocne kartki. Kartki jak najbardziej się przydadzą, głównie po to, by je wysłać do zaprzyjaźnionych rodzin w Polsce. Bo dzisiaj już tylko kartki zostały...
Trudno ocenić, czy to złośliwość czy bezmyślność, a może nadgorliwość. Jedno jest pewne: Po raz pierwszy dzieci z domów dziecka na Litwie nie będą miały rodzinnych świąt. Pozbawiono je cennych emocji i wzruszeń. Nawet dzieci, które obecnie przebywały w Polsce (np. uczyły się w polskich szkołach czy na dłużej zostały w zaprzyjaźnionych rodzinach), w trybie natychmiastowym zostały "wezwane" na Litwę...
Zaświadczenie m.in. o dochodach, o niekaralności, o stanie zdrowotnym kierownictwa fundacji prowadzącej (bo tylko fundacja może zaprosić dzieci). A później kolejne tomy podobnych zaświadczeń od poszczególnych rodzin i znów: o niekaralności, o dochodach, o stanie psychicznym domowników. A przede wszystkim zgoda na pokrycie kosztów wizyty litewskiego kuratora. Ciekawe, czy kurator sam wybiera środek transportu, autobus, a może samolot, i czyż kurator będzie chciał telepać się autobusem po bezkresach Polski...
Kilkadziesiąt lat współpracy domów dziecka z polskimi fundacjami to nie tylko wyjazdy. To też pomoc charytatywna od święta i na co dzień. To wiele wspólnych projektów, zrealizowanych pomysłów. Teraz zamiast wdzięczności został wymóg potwierdzenia dochodów czy stanu zdrowia. Takie zasady być może są potrzebne...
Do niedawna dzieci z domów dziecka często bywały w Polsce, mieszkały w normalnych domach, poznawały, co to zgoda rodzinna, wspólne spędzanie czasu, rozmowa przy stole, co to MIŁOŚĆ i SZACUNEK. Wracały nie tylko obdarowane prezentami, ale też pełne emocji, wzruszeń i wspomnień. Dzisiaj tej szansy je pozbawiono. Czy to normalne? Ludzkie? Uczciwe?
A może urzędnicy przyjadą do tych dzieci na święta? Albo zaproszą je do swoich serdecznych domów? Ciekawe, czy chociaż któryś o tym pomyśli...
Współpraca: Dario Malinowski
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski
Komentarze
#1 Boguś, Kwiecień 6, 2012 at
Boguś, Kwiecień 6, 2012 at 00:25 -
..wymóg stawiany zapraszającym dzieci , to oświadczenie ,ze nigdy nie będzie się ubiegał o adopcję tego dziecka.
No i darmowa wycieczka dla urzędnika litewskiego celem sprawdzenia warunków pobytu.
Te dzieciaki już nienawidzą tego sztucznego tworu zwanego Lietuva.
#2 Myślę ,ze to nie szary
Myślę ,ze to nie szary urzędnik zawinił - TO CELOWA AKCJA RZĄDU LITEWSKIEGO
#3 Tu nawet nie ma o czym
Tu nawet nie ma o czym dyskutować. Po pierwsze, celowa. Po drugie złośliwość i granie na nosie nam wszystkim. Nie wiedzieć czemu (może to subiektywne) wyobrażam sobie ewentualnego kuratora jako bezczelnego typa nastawionego na czepiactwo, szukającego z uporem debila moich "nieinternacjonalnych"
ba, narodowych skłonności. Można potem Polakom wytknąć, że chcą szkolić "element wywrotowy", czy nawet przyszłych terrorystów (to teraz takie modne określenie na wszystko, co nam nie pasuje). Czekam na reakcję naszego rządu ale chyba jak zwykle, chłopaki nie zauważyli.
A propos, Kmicic. Do darmowej wycieczki dla kuratora powinniśmy jeszcze dorzucić np. bony towarowe
do Kauflandu lub Biedronki. Wizyta byłaby "pełniejsza":) Jeśli zaś chodzi o sprawdzanie warunków pobytu,
to .....!