"Kresy". Klasyka się nie nudzi
Małgorzata Kozicz, 16 listopada 2012, 12:53
Klasyka jest nieśmiertelna. Jak inaczej wytłumaczyć fenomen Konkursu Recytatorskiego "Kresy" na Litwie? Od dwudziestu jeden lat - niby nic nowego - ta sama formuła, te same zasady, i nawet skład jury zmienia się nieznacznie. A jednak konkurs niezmiennie przyciąga setki uczniów z całej Wileńszczyzny.
Mimo nieznacznie zmieniających się reguł konkursu większość uczestników pozostaje wiernymi jego pierwotnej formule. Przez wiele lat jeden z dwóch prezentowanych utworów koniecznie musiał być autorstwa Adama Mickiewicza (bo też jako upamiętnienie rocznicy śmierci poety ten konkurs był pomyślany). Teraz ta zasada nie obowiązuje, ale i tak większość recytatorów decyduje się na jeden wiersz wieszcza. Mimo to organizatorzy twierdzą, że w repertuarze coraz więcej jest wierszy współczesnych poetów, i to właśnie zmieniający się dobór utworów sprawia, że konkurs nie ulega stagnacji. A przede wszystkim - mówią organizatorzy - siłą napędową konkursu są jego uczestnicy: młodzi zdolni.
"Sztuka mówienia nie jest formą medialną, nie jest tak popularna jak tańce, śpiewy czy wygibasy. Ludzie, którzy wybierają tę formę twórczości, stanowią małą elitarną grupę, to trzeba cenić i tym ludziom pomagać" - uważa przewodniczący jury Piotr Damulewicz, profesor Akademii Teatralnej w Białymstoku, aktor Białostockiego Teatru Lalek.
Niektórzy laureaci z poprzednich lat są dzisiaj zawodowymi aktorami, na przykład Agata Meilutė i Jan Drawnel, pracujący w Warszawie. Agata prawdopodobnie zasiądzie w tegorocznym jury międzynarodowego finału Białostockich Spotkań "Kresy 2012".
"Nie każdy z uczestników zostanie aktorem, ale umiejętność poprawnego wysławiania się, dobra dykcja, na pewno przyda się w życiu osobistym, jak i zawodowym. Z własnego zaś doświadczenia mogę powiedzieć, że wiara i poezja to rzeczy, które bardzo pomagają w trudnych chwilach życiowych" - mówił podczas wileńskiego finału Józef Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie "Macierz Szkolna", które wspólnie z Podlaskim Oddziałem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" organizuje konkurs.
Zdjęcia: Jan Wierbiel, Artur Kalczewskij
Montaż: Artur Kalczewskij
Komentarze
#1 Dla internautów taki prezent
Dla internautów taki prezent mikołajkowy od tutejszego:
Wyjazd do Zułowa
Wspólny wyjazd do Zułowa nauczył mnie jednej – niby oczywistej, choć często zapominanej – rzeczy. Polska jest niepodzielną, a nasz Naród - jeden ponad wszelkimi granicami.
Zułowo, gdzie istniał majątek, w którym narodził się Marszałek Piłsudski, to miejsce z wiadomych przyczyn symboliczne. Stamtąd też wyrastają nasze korzenie. Wiedzieli o tym nasi Przodkowie, którzy w osobie Prezydenta Mościckiego posadzili dąb w miejscu narodzin Marszałka w 1937 roku. Stoi on do dziś i rośnie ku górze, wyrastając nad krajobrazy naszych rodzinnych stron.
Gdy zbieraliśmy się rano na dworcu, wcale nie panowała poważna atmosfera, związana z miejscem tak szczególnym. Wszyscy byli w wesołych nastrojach, jakby nie zdając sobie sprawy z powagi miejsca, doktórego się udajemy. Ale było to wrażenie mylne.
Od samego początku, gdy planowaliśmy wyjazd do Zułowa, każdy wiedział, że wyjeżdżamy nie do pierwszego lepszego miejsca, a do dawnego dworu, w którym urodził się Marszałek Polski. Dla wszystkich było to tak oczywiste, że nie trzeba było nikomu tłumaczyć ani sensu tej podróży, ani historycznych odniesień związanych z Zułowem. Kiedy trzeba było, każdy zachowywał powagę. Gdy poświęcaliśmy czas na coś innego, np. żeby posiedzieć w okolicznej knajpie w nieodległym Podbrodziu, to buzie nam się nie zamykały, a uśmiechy nie schodziły z naszych twarzy. Zrozumiałem, że wcale się to wszystko ze sobą nie kłóci, że takie nagłe zmiany w naszym zachowaniu - z poważnego na zupełnie luźne - to nic dziwnego. Bo szczęśliwy człowiek to ten, który spełnia uczciwie swoje obowiązki najwyższego rzędu – w tym obowiązki polskie – co pozwala mu na pełne korzystanie z uroków zwykłego obcowania z ludźmi. Raz możemy być poważni i oddać hołd w miejscu narodzin Marszałka, żeby zaraz potem – nie zapominając o tym, co nas tam przywiodło – rozmawiać o bardziej przyziemnych sprawach. Jestem pewien, że takiego fundamentu potrzebuje każdy z nas tutaj, na Wilenszczyźnie, ale nie tylko tutaj. Bo ten fundament to coś, co jest dla nas wspólne i co pozwala lepiej rozumieć się też w bardziej codziennych sprawach, gdzie razem można się pośmiać, wyjść na piwo, porozmawiać o zwykłych rzeczach jak szkoła, praca, uczelnia. Takie szukanie korzeni ma też po prostu swoje praktyczne korzyści, bo chyba łatwiej dogadać się ludziom, którzy wiedzą, że łączy ich coś bardzo ważnego, prawda?
Z przyjemnością zaznaczam, że w wyjeździe uczestniczyła dwójka Koroniarzy, „z Polski” – jak to lubią mówić niektórzy. My w Zułowie zresztą wcale nie czuliśmy, że jesteśmy „spoza Polski”, a wręcz przeciwnie. I to nie dlatego, że zarówno dla miejscowych, jak i Koroniarzy, Marszałek Piłsudski to równie ważna postać, a jego dziedzictwo jest dla nas wspólne. Po prostu zauważyłem, że mimo wielu różnic są pewne obszary, które nas z Koroniarzami łączą – podstawowym jest przynależność do polskiej kultury i świadomość przynależności do jednej rodziny polskiej - co wcale nie jest bez znaczenia. To pozwalało nam w podobny sposób żartować, śmiać się z podobnych rzeczy, opowiadać sobie nawzajem równie ciekawe dla wszystkich historie, a nawet w tak miłej atmosferze zaplanować kolejny wyjazd.
Nie widzę więc powodów, by rozróżnienie na Polaków „z Polski” i Polaków „na Litwie” miało sens w kontaktach międzyludzkich, a także wtedy, gdy mówimy o nas wszystkich jako narodzie. Można mówić o tym wtedy, gdy uwzględnia się granice i podziały polityczne. Ale my, ponieważ polityką się nie zajmujemy, nie będziemy się na nie oglądać. Dla nas – i pod dębem Marszałka w Zułowie, i na co dzień, gdziekolwiek byśmy byli – jesteśmy po prostu jedną wielką rodziną, jesteśmy narodem, jesteśmy Polakami.
Tutejszy - czyli Polak
http://polskamlodziezwilna.blogspot.com/
#2 Te kompleksy tutejszych
Te kompleksy tutejszych Polakow, wszelkie starania "byc bardziej Polakami niz są" - smieszne.
Roznicy są ogromne, i dlaczego nie mozna BYC SOBĄ, a koniecznie ze wszystkich sil wlazic w skorę Koroniarza ?
No ale coz, wszyscy chcą byc aristokracją i nikt - chlopem. Byc "prawdziwym Polakiem" - to honor, a "prowincja, zakątek, dziura" - to slowa charakteryzujące Litwę, jako kres Polski.
"Po prostu zauważyłem, że mimo wielu różnic są pewne obszary, które nas z Koroniarzami łączą "
#3 Polak, nieważne czy mieszka w
Polak, nieważne czy mieszka w Polsce, na :Litwie czy w Kanadzie - jest przede wszystkim Polakiem. Jeśli jest przede wszystkim Kanadyjczykiem- staje się Kanadyjczykiem polskiego pochodzenia.
#4 "szczęśliwy człowiek to ten,
"szczęśliwy człowiek to ten, który spełnia uczciwie swoje obowiązki najwyższego rzędu – w tym obowiązki polskie "
Zeligowski - a ty jeszcze mowisz, ze AWPL - to nie narodowa demokracja:)) Czlowiek mowi językiem swojego wodza - ojca Polskiego narodu R. Dmowskiego. Obowiązki najwyzszego rzędu - to obowiązki polskie.
To dopiero będze zycie: kiedy w Litwie wszyscy Polacy będą spelniac obowiązki polskie to nie będze innego wyjscia, jak poprosic Rosjan, zeby spelniali obowiązki rosyjskie. A jakie są "obowiązki rosyjskie" to chyba nie muszę tlumaczyc :)))
#5 Nie jestem endekiem ,
Nie jestem endekiem , Dmowskiego nawet nie czytałem (choć przyznam , powinienem...). Ale oświeć mnie :jakie są obowiązki rosyjskie? Ty naprawdę kiedyś zostaniesz "Rosjaninem narodowości litewskiej"....My Polacy , nawet jeżeli znowu przyjdzie nam żyć pod okupacją , zostaniemy Polakami. Polacy z Litwy są tego dowodem.
#6 Ja tez malo czytalem
Ja tez malo czytalem Dmowskiego ( a powinienem ). To wielka postac. Teraz, kiedy nacjonalizm ogolnie nie jest modny (nie wsriod litewskich Polakow, oczywisce), o nim zapomniano. A nacjonalisci powinni przeczytac jego od a do z.
Obowiązki polskie WTEDY byli przede wszystkim związane z odrodzeniem panstwa polskiego. Slowo "polskiego" tu ma szegolne znaczenie, kiedy mowi się o kresach Polski - terytoriach, ktore nigdy nie nalezali do Polski albo byli terytoriami etnicznymi innych narodow. To znaczy, ze a tych terytoriach ludnosc ma byc asymilowana, zeby Polska byla "jeden kraj - jeden narod".
"interes panstwa" WTEDY byl zając jak największą terytorium. "Obowiązek polski" pred wojną nie rozni się od "obowiązku sowieckiego" albo "obowiązku niemieckiego" - najpierw interesy mocarstwa, a reszta nie jes wazna.
To tak krotko i uproszczone.
"obowiązek rosyjski" - starac się otbudowac mocarstwo rosyjskie w granicach jak minimum ZSRR, medium - Imperium Rosyjskiego, maximum -. ...... niema maximum :)))
#7 Tak, tak Kalesoniarzu...
Tak, tak Kalesoniarzu... Świetnie streściłeś ideologię Dmowskiego... Ale ani AWPL, ani ja osobiście tym bardziej, ideologii Romana Dmowskiego nie wyznajemy.
#8 Juz udowodnilem Tobie, ze
Juz udowodnilem Tobie, ze AWPL - partia endecka. Partia sklada się z ludzi, a ludzie piszą - cytuje jeszcze raz tekst wyzej:
"szczęśliwy człowiek to ten, który spełnia uczciwie swoje obowiązki najwyższego rzędu – obowiązki polskie ...... Jestem pewien, że takiego fundamentu potrzebuje każdy z nas tutaj, na Wilenszczyźnie, ale nie tylko tutaj"
I wszytko bylo by dobrze... gdyby na ulicy byl rok 1920 - 1930.
A teraz...... ?
Tylko jeden przyklad: jeden z "obowiązkow polskich" - obrona panstwa polskiego. W 1920 r. to oznaczalo rowniez "likwidacja panstwa litewskiego".
A teraz jestesmy w NATO, więc Polak w wojsku LITEWSKIM spelnia "obowiązki polskie", bo obrona Litwy - to rowniez obrona Polski.
I tego paradoksu "nie potrafi zrozumiec" nowo-endecka partia AWPL.
#9 Nic takiego nie udowodniłeś.
Nic takiego nie udowodniłeś. W moim kościele ksiądz w kazaniach często cytuje Nietzchego a zwolennikiem jego filozofii nie jest. To nie ma nic do rzeczy. Poza tym Twoje wywody o tym, że Polacy dążyli w latach 20 do likwidacji państwa litewskiego są z palca wyssane. Jakby chcieli zlikwidować - zlikwidowaliby i nic byście nie mogli na to poradzić. Piłsudski był w stosunku do Litwy naiwny , myślał że dojdzie z wami do porozumienia...
#10 "Piłsudski był w stosunku do
"Piłsudski był w stosunku do Litwy naiwny "
Pilsudski nie byl naiwny. Pilsudski byl Litwinem, i niebyl wielbicielem Dmowskiego.
"Polacy" - nie tylko endecja. Pewnie, ze nie kazdy co do jednego Polak marzyl o likwidacji panstwa litewskiego. Ale ogolne stanowisko bylo takie. I likwidowali polowę takiego panstwa, co wcale nie jest malo. Niewiem, dlaczego WTEDY Polska nie zabrala calej Litwy sobie, moze miala jakies powody..... nawet ciekaw bym uslyszec, jakie ? Moze Ty wiesz ?
"Nic takiego nie udowodniłeś"
A czlowiek, ktory Z GLĘBI SERCA mowi slowami Dmowskiego (moze nawet nieczytal i niewie, kto to taki !!! ) jest endekiem. I niewazne, kim formalnie jest. Gdy takich dowodow nie akceptujesz - niemasz racji i tyle.