Flaczki, flaczki, gorące flaczki, czyli Kiermasz Rzemiosł
Edyta Maksymowicz, 21 września 2012, 11:09
Słoneczna ciepła niedziela września. Na placu Ratuszowym w Wilnie słychać głośne polskie pieśni i tańce. Nic dziwnego, na scenie tańczy “Wilia” i “Zgoda”. Młodzież w kontuszach. I kolejka jak za “dawnych dobrych czasów”, których na szczęście młodzi już nie pamiętają. “Co dają?” - pytają starsi, którzy tamte czasy znają aż za dobrze. “Bigos I flaczki” - pada odpowiedź. Czyżby teraz zamiast tysiąca złotych dla pierwszaków polskich szkół na Wileńszczyźnie, Polska zaczęła dokarmiać wilnian?! Nieee, to tylko Kiermasz Rzemiosł, który wilnianom i gościom Wilna zaproponował Dom Kultury Polskiej w Wilnie.
Moc emocji i spore zainteresowanie na placu Ratuszowym dowodziło, że jest w tym twierdzeniu sporo racji. Co jeszcze zupełnie niedawno było niezbędnym wyposażeniem domu babci - dziś jest wielką atrakcją muzealną. Kiermasz Rzemiosł, zorganizowany na potrzeby I Światowego Zjazdu Wilniuków, a powtórzony skromnie w progach Domu Polskiego, cieszył się tak ogromnym zainteresowaniem, że Dom Polski, chcąc nie chcąc, musiał wyjść z tą prezentacją na plac Ratuszowy. W końcu dopiero teraz plac stał się wizytówką Wilna, kiedyś był to plac kupiecki, gdzie stały stragany i można było kupić “mydło i powidło”.
“Dlaczego jednak nie chwalimy się współczesną kulturą litewskich Polaków, a wciąż jedynie spódnice w kratę i chusty w kwiaty?” - pytają ci “nowocześniejsi”, którym stęchlizna przeszkadza. “Hmm, no cóż, bo nam ciągle bliżej sercu kierpce niż baletki. A poza tym, jak to się nie chwalimy?! Kto jak nie Ewelina Saszenko (ta od Eurowizji i “C'est ma vie”) wystąpiła na tymże kiermaszu. A że późnym wieczorem, kiedy słońce zaszło, wszyscy w kapciach w domach zasiedli, to tylko dlatego, że i do “C'est ma vie” nastrój wieczornego Wilna był potrzebny.
Poza tym wpisujemy się w ogólnolitewskie tendencje. Nasi bracia Litwini fajną mają sztukę współczesną. Wysublimowana sztuka dla chętnych i celebrytów ze świata, a tak chętniej i w większości gnają “broliai Lietuviai” na swojej wsi i gromadzą, i gromadzą te wozy, płozy, by kolejne restauracje przyozdobić łupami.
Czyli jesteśmy kwita. Jedziemy na jednym wózku, a może nawet wozie!
Współpraca: Ewelina Łaś
Zdjęcia i montaż: Paweł Dąbrowski
Komentarze
#1 Edyto, problem nie we
Edyto, problem nie we flaczkach i kontuszach (musza obowiazkowo byc, bo to czesc tradycji), a w tym ze przez ostatnie dziesieciolecia byly TYLKO flaczki i kontusze.
#2 Tak, tak "... wpisujemy się w
Tak, tak "... wpisujemy się w ogólnolitewskie tendencje.":
- popsy tu, popsy tam, jeszcze jedne gdziesci mam.
A jeszcze za ludowych czasow Okudzawa nostalgicznie:
- " ... Nie luczsze l tak ? [!]}: ja Pan, wy Pani ...".
O czym to bylo!??? O cu Mu chodzilo??????????????