Ludowa polsko-rosyjska akcja wyborcza
Walenty Wojniłło, 24 sierpnia 2012, 17:09
W prasie litewskiej pojawiły się niedawno pogłoski, że Akcja Wyborcza Polaków na Litwie planuje zmienić nazwę partii. Przewodniczący AWPL europoseł nie chciał zdradzać szczegółów, przebąkiwał, że może coś po wyborach, ale już pierwsze przedwyborcze ruchy wskazują, w jakim kierunku zmierza polska (przynajmniej wciąż jeszcze z nazwy) partia. Z hasłem "W jedności siła", które zatacza coraz szersze kręgi, próbuje ona wyjść poza elektorat mniejszości narodowych i przekonać Litwinów.
Po prawicy - Irina Rozova z Sojuszu Rosjan Litwy, czyli partner dobrze znany, sprawdzony na wiecach i w samorządach lokalnych, wyprowadzający AWPL poza Wileńszczyznę (terenem Rozovej jest Kłajpeda) i nadający tej partii wymiar panslawistyczny. Dla jednych jest to oczywisty dowód na konszachty polskiej partii z Wielkim Wschodnim Bratem, dla innych - naturalne partnerstwo w kraju, gdzie podstawowy podział, czy to w kategoriach etnicznych, kulturowych, mentalnych, czy to w codziennej relacji "swój-obcy", dzieli mieszkańców na Bałtów i Słowian. Bałtycka większość - Litwini - w stosunku do mniejszości słowiańskich zwykle używa ogólnego określenia "kitataučiai" (dosł. innorodcy, przedstawiciele innej narodowości) lub po prostu "slavai", nie wnikając w rozróżnianie - Polak, Białorusin, Rosjanin czy Ukrainiec. Dla niewtajemniczonych takie rozpoznawanie czasem byłoby nawet trudne, bo w minionym półwieczu te mniejszości tak się między sobą wymieszały, że nazwisko, a nawet imię, nie zawsze jest czytelnym identyfikatorem, a językiem "ojczystym" i tak najczęściej bywa rosyjski. Wszyscy zgodnie czytają rosyjską "Respublikę" i "Ekspres-niedielę", oglądają Pierwyj Bałtijskij z Ostankino i słuchają Russkoje Radio. No chyba że jacyś Polacy czasem uniosą się dumą, przypomną, iż "nie gęsi i swój język mają", co jednak ostatnio bywa coraz rzadsze i przychodzi im chyba coraz trudniej... Nie-Słowianie - Żydzi, Niemcy, Tatarzy, Karaimi czy Łotysze - stanowią już na Litwie mniejszość egzotyczno-symboliczną, łącznie poniżej 1 procenta ogółu mieszkańców.
Czy sojusz z Rosjanami jest mocnym wsparciem i ma uzasadnienie w głosach, które rekompensują skazę na wizerunku polskiej partii? Czy może jest to skaza tylko w oczach Litwinów, rodaków z Polski i wszelkich rusofobów, upatrujących w braciach Słowianach agenturę Kremla? Politycy AWPL zgodnie wskazują na dobre wyniki w ostatnich wyborach samorządowych i europarlamentarnych, tłumacząc te sukcesy właśnie "siłą jedności" mniejszości narodowych. Złośliwi oczywiście wypominają im sytuację w Wilnie, gdzie polsko-rosyjski Blok Waldemara Tomaszewskiego zaskoczył ostatnio wszystkich drugą pozycją. Wyprzedził partie ogólnolitewskie, nieznacznie ustępując tylko koalicji mera Artūrasa Zuokasa - zdobył 11 mandatów, ale zaraz 2 stracił: szeregi radnych AWPL opuścili właśnie przedstawiciele Sojuszu Rosjan... Z 9 mandatami polska partia została wpuszczona do koalicji rządzącej "tylnymi drzwiami" i musiała zadowolić się kilkoma stanowiskami. Na oznaki realnych wpływów Polaków w stołecznym samorządzie, na przykład przyśpieszony zwrot ziemi, wilnianie nadal czekają.
Polsko-rosyjski mariaż wciąż budzi dyskusje, tymczasem po lewicy wodza litewskich mniejszości na konferencji po raz pierwszy widniała nowa twarz. Wielu dziennikarzy zobaczyło wreszcie, jak wygląda syn "Bursztynowej Lady", pierwszej premier niepodległej Litwy, której w Rosji nadano tytuł księżnej, Kazimiery Danuty Prunskienė. Niestety, wylew i poważne kłopoty zdrowotne wyeliminowały legendę litewskiej polityki z tegorocznych wyborów sejmowych, jednak rodzinną sztafetę polityczną i partię przejął następca - syn Vaidotas Prunskus, który wraz z kilkoma innymi członkami Litewskiej Partii Ludowej będzie startował do sejmu z listy AWPL.
Jego matka nie miała ostatnio zbyt mocnych pozycji w litewskiej polityce: po odejściu z szeregów dawnych towarzyszy próbowała tworzyć własne ugrupowania, w tym pierwszą na Litwie Partię Kobiet, potem szukała sposobów na "nową demokrację", sojuszników wśród emerytów i farmerów. Właśnie w ramach największego litewskiego ugrupowania, nawiązującego do tradycji chłopsko-ludowej przeżył swój ostatni wzlot (lata 2004-2008) i upadek, do którego doprowadziły wewnętrzne niesnaski z liderami farmerów. "Ludowości" w nazwie nie wystarczyło do osiągniecia samodzielnego sukcesu: partia Prunskienė w 2008 r. nie przekroczyła progu wyborczego i z poparciem rzędu 3,73 proc. okazała się nawet poniżej AWPL, która zdobyła wówczas 4,79 proc. głosów. Podobnie jak Polacy, ludowcy zdobyli wtedy tylko 3 mandaty w okręgach jednomandatowych, a dowodem na zmierzch epoki "Bursztynowej Lady" była jej osobista porażka w okręgu malacko-święciańskim z chadekiem Valentinasem Stundysem. Porażkę tę boleśnie odczuli później także Polacy, bo właśnie Stundys był współautorem nowej Ustawy o oświacie i jednym z inicjatorów sławetnych zapisów, uderzających w polskie szkolnictwo.
Z Polakami Prunskienė łączyła już pewna zażyłość polityczna: właśnie za poprzedniej kadencji sejmu (lata 2004-2008), gdy rządziła centrolewica, chłopsko-ludowa frakcja obok zwycięskiej, ale niedoświadczonej Partii Pracy była głównym partnerem koalicyjnym rządzących socjaldemokratów. Przed ośmiu laty Kazimiera Danuta Prunskienė jeszcze całkiem nieźle miała się na litewskiej scenie politycznej: w 2004 r. rzuciła wyzwanie w wyborach prezydenckich Valdasowi Adamkusowi i przegrała z nim w drugiej turze różnicą zaledwie 70 tys. głosów (zdobyła 46,6 proc. głosów!). Tegoż roku jej Związek Partii Chłopskiej i Nowej Demokracji wypadł znacznie lepiej niż AWPL (niecałe 3,8 proc. głosów), przekroczył próg wyborczy z wynikiem 6,6 proc. głosów, co dało wówczas 5 mandatów z listy, do tego dołożył kolejne 5 z okręgów jednomandatowych (wtedy Prunskienė w okręgu malacko-święciańskim pokonała Stundysa z przewagą 5 proc.).
Mając zaledwie 10 własnych mandatów, jako doświadczony polityk, zdołała przyciągnąć kilku kolejnych posłów i stworzyć liczącą się frakcję, a wśród "przygarniętych" było także dwóch ówczesnych posłów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie - Waldemar Tomaszewski i Leokadia Poczykowska. Nawiasem mówiąc, w tej frakcji zasiadała wówczas także Irina Rozova, która trafiła do sejmu z listy pani Prunskienė. Relacje "polsko-chłopskie" były jednak wówczas dalekie od idylli: AWPL co prawda wynegocjowała wtedy u premiera Gediminasa Kirkilasa i minister rolnictwa Kazimiery Prunskienė portfele wiceszefa MSZ (Jarosław Niewierowicz), doradcy premiera (Tadeusz Andrzejewski) i doradcy ministra gospodarki (Beata Maluszycka), ale już w kwestii obiecanego wiceministra rolnictwa był konflikt - pani minister nie pasowali kandydaci AWPL, panu przewodniczącemu - kandydat pani minister (Eryk Poczobut, Polak z Ejszyszek, ale nie z AWPL...).
Pożegnanie z sejmem i rządem w 2008 r. musiało sporo kosztować K. Prunskienė, jednak nie dała za wygraną. W 2009 r. opuściła szeregi Partii Chłopsko-Ludowej, by jako kandydatka niezależna ponownie startować w wyborach prezydenckich. Tym razem jednak przegrała nawet z Waldemarem Tomaszewskim (3,9 proc. głosów wobec 4,7 proc. głosów na lidera AWPL). Postanowiła więc powołać do życia kolejną partię (Litewski Ruch Ludowy), jednak początkowo odmówiono jej zarejestrowania partii i dopiero po zmianach zapisano w 2010 r. jako Litewską Partię Ludową. Wówczas zaskoczeniem dla wielu było nieskrywane prowschodnie nastawienie założycieli nowego ugrupowania - mówili o potrzebie "większego otwarcia się na Rosję, Kazachstan i Białoruś", co jeszcze bardziej ożywiło dawne oskarżenia o współpracę z KGB. Przypomnijmy, że w 1992 r. Kolegium Cywilne Sądu Najwyższego Litwy uznało, że Kazimiera Prunskienė „świadomie współpracowała” z sowieckimi służbami, ale w 2003 r. Wileński Sąd Okręgowy tamtą decyzję unieważnił.
Tak czy inaczej, wybory samorządowe 2011 r. postawiły "kropkę nad i" w jej karierze politycznej: Litewska Partia Ludowa zdobyła zaledwie 7 mandatów, mimo że głosowało na nią prawie 12 tys. wyborców. Dla porównania: Blok Waldemara Tomaszewskiego głosami 74,5 tys. wyborców zdobył 61 mandatów, a chłopo-ludowcy, których dwa lata wcześniej opuściła, aż 147 mandatów głosami zaledwie 71 tys. wyborców...
Czy dziś Waldemar Tomaszewski, przyjmując w rewanżu pod swoje skrzydła Vaidotasa Prunskasa i jego partię, może liczyć na te 12 tys. głosów? Raczej wątpliwe, jednak nawet trzecia część tego elektoratu może się okazać pomocna w pokonaniu progu, a gdyby frekwencja była niska, nawet zadecydować o dodatkowym mandacie. Dla kogo? Czołówka listy AWPL (a liczy 141 osób, czyli przewidziane maksimum!) wygląda następująco: 1. Tomaszewski (AWPL), 2. Rozova (Rosjanie), 3. Mackiewicz (ZPL), 4. Prunskus (Litewska Ludowa), 5. Krawczonok (AWPL Wilno). W pierwszej dziesiątce jeszcze ktoś od Rosjan, ludowcy dalej - czy jednak ci zdobędą mandaty, to zależy od ich wyborców i rankingowania, do czego AWPL poprzednio niezbyt zachęcała, by wyborca nie mącił zbytnio w planach liderów. Właśnie tym można chyba tłumaczyć fakt, że przed czterema laty Irina Rozova spadła w rankingach "tylko" z 3 miejsca na 5., a na przykład Marija Matusevič (przedstawicielka Białorusinów) z 5. pozycji na 10., chociaż Leonard Talmont z ostatniego, 141. miejsca, wskoczył na 8., by ostatecznie zastąpić Tomaszewskiego po wyborach uzupełniających.
Czy wciąż żywe układy Kazimiery Prunskienė z partią okażą się kolejną skazą na wizerunku AWPL, dodającą argumentów przeciwnikom, doszukującym się w działalności polskiej partii "ręki Moskwy"? Bilans zysków i strat tego posunięcia poznamy dopiero w październiku, jednak już dziś widać, że AWPL, idąc populistycznym tropem "obrońcy ciemiężonych", zrobiła ważny krok w kierunku zaistnienia poza Wileńszczyzną. Tego roku wielu będzie próbowało wykorzystać elektorat niezadowolony z dotychczasowych rządów czy to lewicy, liberałów czy prawicy. Skoro przed czterema laty udało się kabaretowej Partii Wskrzeszenia Narodowego, a od tego czasu w kraju tylko się pogorszyło, to dlaczego nie? Obserwując niesłabnącą nagonkę na polską partię w mediach litewskich, trudno oczekiwać, by przyciągnęła ona wielu Litwinów. Ale już samo zdobycie przyczółka w tym elektoracie, szczególnie na obrzeżach Wileńszczyzny (Święciany, Malaty, Szyrwinty - tereny niegdyś głosujące na Prunskienė, gdzie wielu wyborców może pamiętać o swoich przodkach Polakach) i umocnienie się w środowisku rosyjskim (tu sporo jeszcze da się uszczknąć socjaldemokratom lub Uspaskichowi) może się okazać ważnym osiągnięciem.
Z pewnością jednak nie przysporzy to wyborców wśród młodego pokolenia litewskich Polaków, szczególnie w Wilnie, gdzie AWPL ma jeszcze sporo do nadrobienia. Coraz więcej Polaków, nie tylko tych młodych, o liberalnych nastrojach, zaczyna się zastanawiać, czy tej polskiej partii tak naprawdę chodzi o to, by gonić króliczka, czy też by go złapać (regulować czy uregulować odwieczne polskie problemy). Kolejne wybory, kolejne sukcesy, a wóz problemów ani nie rusza z miejsca, wręcz można mówić o pogorszeniu się sytuacji, bo teraz czas, wiadomo, działa nie na korzyść Polaków. W nowej retoryce AWPL polskie problemy nie są już traktowane jako priorytet, lecz jako "samo przez się zrozumiałe i naturalnie do załatwienia", a na pierwsze miejsce wysuwają sie kwestie "socjalne i ekonomiczne". Hasła "wszystko dla ludzi" od dawna są umiejętnie wykorzystywane przez Paksasa i Uspaskicha, więc czyż Polacy gorsi...
Otwieranie się na środowiska litewskie - to niewątpliwie słuszny kierunek, jednak nie da się już uniknąć strat wśród wyborców, którzy dotychczas głosowali na polską partię, a teraz nie będą w stanie zaakceptować nowych koalicjantów. Przypuszczam, że wielu Polaków za bardziej udane "wejście" do litewskiego elektoratu uznałoby koalicję na przykład z Partią Żmudzinów (podobno takie rozmowy też były prowadzone), jako przykład nowoczesnej, wolnej od uprzedzeń i stereotypów współpracy dwóch regionów - Żmudzi i Wileńszczyzny.
Otwieranie się na środowiska litewskie - to niewątpliwie słuszny kierunek, jednak nie da się już uniknąć strat wśród wyborców, którzy dotychczas głosowali na polską partię, a teraz nie będą w stanie zaakceptować nowych koalicjantów. Przypuszczam, że wielu Polaków za bardziej udane "wejście" do litewskiego elektoratu uznałoby koalicję na przykład z Partią Żmudzinów (podobno takie rozmowy też były prowadzone), jako przykład nowoczesnej, wolnej od uprzedzeń i stereotypów współpracy dwóch regionów - Żmudzi i Wileńszczyzny.
Czyżby Żmudzini nas nie chcieli?
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski
Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Paweł Dąbrowski
Komentarze
#1 PO raz pierwszy od dluzszego
PO raz pierwszy od dluzszego zcasu z przyjemnoscia przeczytalem komentarz pana Wojnillo - gratuluje celnej analizy, a odpowiadajac na ostatnie pytanie (chociaz i retoryczne):
Oczywiscie ze nie chcieli, z wlasnego doswiadczenia wiem, ze Zmudzini to jedna z najbardziej antypolsko nastaiwonych grup na Litwie. Oni chca co prawda autonomii, ale tylko dla siebie
#2 Dobra analiza. Czytając
Dobra analiza. Czytając artykuł nasuwają się trzy refleksje. Po pierwsze, autor nie jest zachwycony nowym litewskim koalicjantem, chociaż, moim zdaniem, akurat ta partia jest najmniej obciążona antypolskimi nastrojami. Idea koalicji z Partią Żmudzinów jest egzotyczna, przecież antypolskość jest podstawą jednoczenia ich elektoratu. I dane socjologiczne potwierdzają, że właśnie Żmudź jest ostoją antypolskości. Taką koalicję trudno byłoby poprzeć, nawet jeśliby i pomogła przejść próg wyborczy.
Po drugie, refleksja o reakcji polskiej młodzieży wileńskiej na koalicję jest podana z perspektywy litewskiej mentalności. Wmentalności litewskiej bycie Litwinem oznacza bycie przeciwko innym narodowościom, . Polacy są najbliżej, więc są najwygodniejszym objektem scalania litewskości.
Mentalność wileńskich Polaków nie jest nastawiona przeciwko nikomu, jest skierowana raczej na kultywowanie swoich tradycji. I pokojowe metody dochodzenia swoich racji świadczą o tym, że tak naprawdę nie chcemy tej walki, tylko jesteśmy do niej zmuszani. W tym świetle nie rozumiem, dlaczego by mnie musiała jakkolwiek nie odpowiadać ta koalicja? Posądzać nas o zaślepienie antylitewskie czy antyjakiekolwiek? Co to za nowina? Fakt, że litewska partia się dołączyła, znaczy, że nie są przeciwko naszym postulatom. To chyba dobrze.
Po trzecie, już wcale nie rozumiem, skąd to raptem język rosyjski wypiera język polski? Tak, jesteśmy poligloci, znamy biegle 3, a często 4-5 języków. Możemy czytać różnojęzyczną prasę. I co? Może tego trzeba się wstydzić? Prasa rosyjska ma duzo więcej elementów "popsu" i masowemu odbiorcy to odpowiada. Znajduje ten "pops" po rosyjsku, to i czyta.
Prasę polską określiłabym jest prasę inteligencką. Porównajcie stosunek liczby czytelników, powiedzmy gazetki Atgminimas albo innej gazety inteligenckiej do ogólnej liczby ludności litewskiej. Przypuszczam, że polski czytelnik już na pweno nie wypadnie gorzej.
Kontrowersyjne idee wywołują dyskusje. Chyba o to autorowi i chodzi. Dziękuję.
l
#3 Hm ale to jest chyba
Hm ale to jest chyba sojusz/blok wyborczy a nie zmiana polskiego charakteru AWPL.
#4 ale jakos nie popieram.
ale jakos nie popieram. glosowac na takie cudo nie bede. chociaz najbardziej dotychczas draznilo mnie w awpl zacietrzewienie antylitewskie, budowanie polityki na nacjonalizmie. zawsze chcialem by ta polska wowczas jeszcze partia chciala budowac spoleczenstwo obywateskie, jak rowny z rownymi. A tu jakis prunskus, ktory polityke chce zabrac od matki w spadku. Czy to moze sie udac? Jakas malowana Rosjanka, ktora polityka w ogole nie przypomina nawe tz bliska,. wszystkimi nimi chce rzadzis Waldus. a po co? Czy juz sprawy swego elektoratu zalatwil? Choc cokolwiek rozwiazal,? a moze wlasnie o to chodzi, ze trzeba na gwalt szukac nowych dla siebie wyborcow, bo dotychczasowi wyborcy moga poszukac juz i nowych kandydatow sobie do wladzy/
#5 Do odważnych świat należy. I
Do odważnych świat należy. I do takich, którzy mają wizję działania i potrafią ją realizować. Tomaszewski podjął śmiałą próbą poszerzenia elektoratu, a tym samym przekroczenia progu wyborczego i silniejszego zaistnienia AWPL w sejmie.
Wyborcze porozumienie z Sojszem Rosjan trwa już kilka lat. A obecna współpraca z Litewską Partią Ludową może stanowić przyczółek do pełniejszego wkroczenia do polityki krajowej. Zachowując wypracowaną przez lata bazę, teraz AWPL wypływa na szersze wody.
Powodzenia!
#6 Widze, ze Waldi Tomaszewski
Widze, ze Waldi Tomaszewski to potega Polonijnej Akcji Wyborczej. Ja w Texasie mam podobne problemy, ale z innej plaszczyzny. Nam jest w Ameryce latwiej, w relacjach w spoleczenstwie, nie finansowo. Zmiana nazwy partii jest konieczna, podobnie jak kobieta co pewien czas musi zmienic swoj image.
#7 szczere pytanie: dla ilu
szczere pytanie: dla ilu polakow na wilenszczyznie wygodniej jest mowic po rosyjsku niz po polsku? czy to prawda, ze czesto polacy rozmawiaja miedzy soba po rosyjsku, bo rosyjski jest ich "naturalnym" jezykiem?
#8 Mówienie po polsku na Litwie
#9 Prosze tylko nie wierzyc w
Prosze tylko nie wierzyc w bzdury ktore wypisuje Jur. Rosyjski ma taki sam status jak i polski - gdyby kolejarze rozmawiali po rosyjsku - tez byliby ukrani, bo mieli zapisane w kontrakcie, iz maja rozmawiac po litewsku (pytanie czy kontrakt byl zgodny z prawem). Ani w urzedach, ani w aptekach, ani w kawiarniach nie ma zakazu rozmawiania po polsku. Natomiast wiekszosc Polakow obcuje nie po rosyjsku tylko na specyficznej mieszance polskiego-rosyjskiego-bialoruskiego i ostatnio litewskiego, ale to wynika z historii
#10 dzieki za odpowiedz panowie.
dzieki za odpowiedz panowie. u mnie w pracy wszyscy mowia po angielsku ale z kolega polakiem rozmawiam po polsku, a z kolegami rosjaninem i ukraincem rozmawiam po rosyjsku (nigdy nie mieszkalem w CCCP wiec moj rosyjski daleki jest od perfekcji ale lubie ten jezyk. moje pytnie nie jest o oficjalne podejscie do polskiego w pracy czy na ulicy tylko jakim jezykiem mowia polacy w swoim gronie. podobno nawet w polskich szkolach na przerwach slychac rosyjski czesciej niz polski. mowisz anonimowy kolego, ze uzywaja mieszanski. czy to taka mieszanka jak polacy za oceanem, gdzie dorzucaja angielskie slowka od czasu do czasu (zaparkowalem woz na drajwie przed domem) czy, w stylu starej emigracji kolumbusow (luknij przez window ilu pipoli po stricie zapierdziela)?
#11 # 9. "większość Polaków
#12 Moze blizej tej drugiej,
Moze blizej tej drugiej, chociaz raczej gdzies pomiedzy tymi obydwoma. Zreszta bardzo wiele zalezy od miejscowosci: w Wilnie jest wiecej polskiego i... litewskiego, w rejonach wiecej rosyjskiego, ale tez nie zawsze. Tak to sie niestety uksztaltowalo i tak bylo - z tego co mi rodzice i dziadkowie opowiadali - zawsze. Np. wies bardzo czesto mowila po "prostemu", a juz bardziej zamozni gospodarze na tzw. chutorach - kresowa ale w miare poprawna polszczyzna. Podobnie jest i dzisiaj, wiele zalezy od tego w jakim jezyku sie rozmawia w domu, sa rodziny mieszane itp.
#13 to ilu polakow na litwie mowi
to ilu polakow na litwie mowi po polsku tak pieknie jak prowadzacy wilnoteke?
#14 zwiazek z Rosjanami jak dla
zwiazek z Rosjanami jak dla mnie bardzo ryzykowny. z jednej strony te same problemy ale z drugiej zupelnie inna historia i tozsamosc narodowa stad inny poglad na wiele spraw mniejszości.
Niby taka koalicja jest logiczna, jednak trzeba pamietac ze ten akurat zwiazek rosjan jest mniejszy od innej duzo wiekszej organizacji rosyjskiej, stad fakt koalicji z rosjanami trzeba bedzie komentowac wyborcom jak taki ideologicznie uzasadniony, ale korzysc procentu wyborców z tego faktu jest o wiele mniejsza.
Z Litwinami sojuz też dobry jednak akurat z tą partią łatwy do insunuacji, bo akurat to jedyna partia ktora ma "umowę" z partią Putina co znow najgorzej świadczy. Wieć łatka gotowa.
Jesli uda sie przekroczyc próg, może to być przełom w świadomościach Polaków więc i głosów później AWPL powinno mieć więcej, jednak inne partie celowo będą marginalizować taki "związek" co nie znaczy, że nie mogą oni stać się jezyczkiem uwagi przy określonym rozłożeniu sił politycznych.
Korzyści więc wydają się być większe od strat jakie trzeba będzie ponieść.BO AWPL obrzucana błotem już bardziej w litewskich oczach i tak nie spadnie, natomiast napewno jesli przekroczy próg 5% to rząd napisze ustawe by partia mniejszości narodowa musiała przekroczyć nie 5% a 10% próg. :)
#15 "Coraz więcej Polaków, nie
"Coraz więcej Polaków, nie tylko tych młodych, o liberalnych nastrojach, zaczyna się zastanawiać, czy tej polskiej partii tak naprawdę chodzi o to, by gonić króliczka, czy też by go złapać (regulować czy uregulować odwieczne polskie problemy).
Jeżeli ci młodzi Polacy jak to określił autor tak myslą - no to tylko świadczy o nader skromnych możliwościach rozumowych - o jakie podejrzewa autor tych młodych ludzi. Jeśli istotnie tak jest - to dramat, a jeśli jednak młodzi ludzie nie są aż tak niedorozwinięci - to uwaga o młodych ludziach jest niesprawiedliwa i krzywdząca.
Kiedy i ile razy polska partia była u władzy i realnie mogła, czy miała możliwość uregulowania odwiecznych polskich problemów a tego nie zrobiła?
Wiec zarzucanie, że chcą tylko kroliczka gonić a nie złapać jest absurdalne. Można powiedzieć, że awpl nigdy króliczka nie złapie, więc zawsze będzie go gonić, bo fizycznie nie ma tylu procent głosów aby wygrać wybory samodzielnie stworzyć rząd i przyjąć odpowiednie ustawy.
#16 Sporo, chociaz pewnie mniej
Sporo, chociaz pewnie mniej niz polowa
PS. Litwin, AWPL u wladzy jest non stop (w rejonach), w Wilnie od pieciu lat, w rzadzie byla dwukrotnie. Osiagniecia, powiedzmy delikatnie, nie powalaja na kolana, wiec Wojnillo ma racje.
#17 To ze AWPL jest w u władzy
To ze AWPL jest w u władzy non stop w rejonach to prawda. I co to zmienia?
A od kiedy w rejonach przyjmowane są ustawy stanowiące prawo? Jedynym miejscem jest sejm.
A może nie?
Może wszelkie protesty Polaków powinny byc wlasnie nie pod sejmem i prezydenturą, ale może wlaśnie przed samorządami rejonowymi i przed samorządem Wilna?
no litości!!!!
nie obraż się ale czy wlasnie nie jestes przedstawicielem tej owej młodzieży o ktorej pisze Wojniłło.