Duda prezydentem. Zmiany w relacjach polsko-litewskich na razie nie będzie?
Michał Wołłejko, 29 maja 2015, 19:38
Prezydent-elekt Andrzej Duda, fot. andrzejduda.pl
Polacy wybrali nowego prezydenta. Wygrana Andrzeja Dudy mnie nie zaskoczyła. Co najmniej od kilku tygodni - jeszcze przed pierwszą turą - jego zwycięstwo brałem poważnie w rachubę, a po pierwszej turze wyborów byłem pewny jego triumfu. Moje przekonanie wynikało z obserwacji, rozmów i pozbawionej emocji analizy. Wbrew opiniom uczonych politologów, socjologów, "poważnych ekspertów od wszystkiego” i różnej maści zaklinaczy rzeczywistości, od której na ogół są oderwani, wygrana Dudy była raczej łatwa do przewidzenia. Już sama świetnie prowadzona kampania młodego (przynajmniej jak na polityka) i robiącego dobre wrażenie prawnika z Krakowa w zestawieniu z wpadkami urzędującego prezydenta, który raz po raz wdawał się na wiecach w jałowe pyskówki ze swoimi oponentami, powinna była dać wiele do myślenia. Duda szedł przebojem, biła z niego energia. Komorowski sprawiał wrażenie pouczającego wszystkich (a zwłaszcza młodych) arbitralnego dziadziunia, który z racji dawnych zasług i siwego włosa ma monopol na głoszenie jedynie słusznej prawdy.
Politycy Platformy Obywatelskiej i sprzyjające prezydentowi media straszyły wyborców Dudą, który po wygranej zaprowadzi jakieś ultrakatolicko-policyjne państwo opresyjne. Bronisław Komorowski opowiadał o konieczności obrony odzyskanej przed ćwierćwieczem wolności i bronił jej dorobku. Zapomniał, że dla pokolenia obecnych 20-latków lata 1989-90 są już odległą historią. Nie zauważył, że z Polski wyjechało już za chlebem 3 mln głównie młodych ludzi, a setki tysięcy tych, którzy pozostali w kraju, pracują na tzw. umowach śmieciowych, od których nie odprowadza się składek emerytalnych.
Z kolei Duda szedł do zwycięstwa z hasłem "Czas na zmiany" i doskonale wyczuł właśnie potrzebę głębokiej przebudowy kraju, której chce młody elektorat. Jego sztabowcy doskonale rozumieli nastroje społeczne i przejęli głosy - podkreślam - młodych wyborców, którzy w pierwszej turze zagłosowali na tzw. kandydatów antysystemowych. W istocie ponad 25 proc. z tych, którzy poszli do urn w pierwszej turze, głosowało na kandydatów domagających się radykalnych zmian w Polsce. Byli to: Paweł Kukiz, Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun czy Marian Kowalski. Właśnie ich wyborcy, głosując w drugiej turze na Dudę, zdecydowali ostatecznie o wyniku wyborów prezydenckich. Tyle o zakończonej kampanii. A jaka będzie prezydentura Andrzeja Dudy?
Od tygodnia rozważania na jej temat snują komentatorzy życia politycznego, również na Litwie. Czy polityka nowego prezydenta wniesie coś nowego w stosunkach polsko-litewskich, które - umówmy się - nigdy nie należały do najlepszych (wbrew rozlicznym deklaracjom polityków z Warszawy i z Wilna), a obecnie są najgorsze od przeszło 20 lat. Szef litewskiego MSZ Linas Linkevičius stwierdził, że nie przypuszcza, by wraz ze zmianą prezydenta nastąpiły "zasadnicze zmiany w polityce zagranicznej". Dodał, że "mogą one dotyczyć najwyżej szczegółów". Podzielam ten pogląd ministra Linkevičiusa, jednak właściwe byłoby dopowiedzieć słowa - pewnie przez najbliższych kilka lub kilkanaście miesięcy.
Od tygodnia rozważania na jej temat snują komentatorzy życia politycznego, również na Litwie. Czy polityka nowego prezydenta wniesie coś nowego w stosunkach polsko-litewskich, które - umówmy się - nigdy nie należały do najlepszych (wbrew rozlicznym deklaracjom polityków z Warszawy i z Wilna), a obecnie są najgorsze od przeszło 20 lat. Szef litewskiego MSZ Linas Linkevičius stwierdził, że nie przypuszcza, by wraz ze zmianą prezydenta nastąpiły "zasadnicze zmiany w polityce zagranicznej". Dodał, że "mogą one dotyczyć najwyżej szczegółów". Podzielam ten pogląd ministra Linkevičiusa, jednak właściwe byłoby dopowiedzieć słowa - pewnie przez najbliższych kilka lub kilkanaście miesięcy.
Prezydent w Polsce nie prowadzi samodzielnie polityki zagranicznej. Artykuł 133. ustęp 3 Konstytucji RP stanowi, że głowa państwa "w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem". Tak więc - inaczej, niż np. to w tej chwili jest na Litwie (chociaż artykuł 84. punkt 1. Konstytucji RL podobnie określa uprawnienia Prezydenta Litwy w zakresie polityki zagranicznej), działania w zakresie spraw międzynarodowych są przede wszystkim domeną polskiego rządu. Przypomnijmy, że już jesienią w Polsce będą miały miejsce wybory parlamentarne, po których - najprawdopodobniej - zostanie sformowany nowy gabinet. Dziś trudno wyrokować jaki będzie wynik najbliższych wyborów. Osobiście jednak obstawiam porażkę Platformy Obywatelskiej i głębokie przemeblowanie sceny politycznej. Czy zmiana rządu spowoduje inne podejście do zagadnień polsko-litewskich? Nie można tego wykluczyć.
Kością niezgody w relacjach Polski i Litwy jest postawa władz litewskich wobec autochtonicznej ludności polskiej na Wileńszczyźnie. Dokładniej: niewypełnianie przez władze litewskie zapisów Traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy z 26 kwietnia 1994 r., a także europejskiej Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych, którą Litwa podpisała i ratyfikowała. Państwo litewskie, mimo że należy do UE, nie stosuje standardów ochrony mniejszości narodowych, takich jak większość państw tej wspólnoty. Dla przykładu - Finlandia w stosunku do mniejszości szwedzkiej, Czechy wobec Polaków, 4-milionowa Chorwacja w odniesieniu do Włochów, czy w końcu RP wobec mniejszości zamieszkujących na jej terytorium. Działania władz Litwy (wszystkich rządów ostatniego ćwierćwiecza), które w istocie dyskryminują mniejszość polską, są w Warszawie odbierane ze zdumieniem i coraz większą irytacją. Co należy podkreślić - nie tylko wśród polityków, ale w coraz większym stopniu także w opinii publicznej. Dotychczas jednak nie zmusiło to jeszcze do podjęcia przez Polskę radykalnych działań politycznych w celu rozwiązania problemów Polaków na Wileńszczyźnie. Czy będzie inaczej?
Były premier Litwy Andrius Kubilius, komentując wybór Andrzeja Dudy, wyraził nadzieję, że z nim nastąpi powrót do polityki Lecha Kaczyńskiego oraz dodał: "w czasie dominacji Radosława Sikorskiego w polityce zagranicznej Polska dążyła do wzmocnienia swojej pozycji w Europie. Polityka bezpieczeństwa regionu w tym samym czasie zeszła na boczny tor. Polska chciała się znaleźć w najwyższej lidze razem z największymi państwami Europy, a nie troszczyć się o bezpieczeństwo regionu". Pozwolę sobie przypomnieć ostatnią wizytę Lecha Kaczyńskiego w Wilnie w kwietniu 2010 r. Dokładnie w dniu, kiedy prezydent RP przebywał w Wilnie, parlament Litwy odrzucił projekt ustawy, który dawał prawo Polakom do oryginalnej (polskiej) pisowni swoich imion i nazwisk w dokumentach. Lech Kaczyński powiedział wówczas, że jest zdziwiony decyzją litewskiego Sejmu i że "do tej sprawy jeszcze powróci". Nie zdążył. Kilka dni później już nie żył.
Andrzej Duda często podkreśla, że jest spadkobiercą i kontynuatorem myśli politycznej Lecha Kaczyńskiego. Wcale więc nie wykluczałbym, że w zastępstwie nieżyjącego prezydenta "powróci do sprawy" i (być może, wraz z nowym rządem) wreszcie skutecznie upomni się o elementarne prawa Polaków na Litwie, nie poświęci ich w imię wyższych interesów geopolityki i "bezpieczeństwa regionu". Mogą tego dowodzić choćby słowa prezydenta-elekta, wypowiedziane jeszcze w trakcie kampanii wyborczej: "Dziś tej współpracy nie ma, a jest ona niezbędna, zagrożenie bowiem w ogóle nie zmalało, wręcz przeciwnie, dramatycznie wzrosło - mówił Andrzej Duda - Nasza współpraca jest więc konieczna, ale - co jasno deklaruję - nigdy nie będzie się to odbywać kosztem mieszkających na Litwie Polaków. Chciałbym, żeby również rząd litewski tak to rozumiał".
W obliczu agresywnych działań Rosji na wschodzie Ukrainy, Litwa może być dla Polski cennym i pożądanym sojusznikiem. Nie przeceniałbym jednak jej roli. Na dobrą sprawę to Litwini bardziej potrzebują wsparcia Polski, niż odwrotnie (chociaż politycy w Wilnie uważają akurat odwrotnie). W sytuacji jakiegokolwiek konfliktu, do którego zresztą nie sądzę, żeby w dającej się przewidzieć perspektywie miało dojść, to nie znana z waleczności, silna i świetnie wyposażona (chciałbym to pisać bez cienia ironii...) armia litewska będzie bronić Polski, lecz odwrotnie. Tymczasem politycy litewscy zachowują się wobec swego sąsiada zupełnie irracjonalnie. Z jednej strony alarmują o potencjalnym zagrożeniu rosyjskim, a z drugiej - robią wszystko swoimi decyzjami, by Polaków do siebie ostatecznie zrazić. Oprócz nierozwiązanej kwestii polskiej na Wileńszczyźnie mieliśmy (a właściwie - mamy) też sprawę Orlenu, która, podejrzewam, na lata zniechęciła Polaków do większych inwestycji na Litwie.
Litewski publicysta Rimvydas Valatka odnosząc się do wyborów prezydenckich w Polsce, przyznaje, że "dla Litwy nie robi różnicy, czy prezydentem Polski będzie Andrzej Duda, czy Bronisław Komorowski. Krok do naprawy stosunków polsko-litewskich przede wszystkim powinna poczynić Litwa". Wierzę, że prezydent Duda w przyszłości może "pomóc" w uregulowaniu wzajemnych relacji, do których kluczem jest wypełnienie zobowiązań traktatowych, odnoszących się do praw mniejszości polskiej, które Litwa przed laty ratyfikowała. Musi być on jednak stanowczy i konsekwentny w swoich działaniach oraz uświadomić partnerom litewskim, że bez rozwiązania problemów Polaków Ziemi Wileńskiej stosunki polsko-litewskie nie tylko będą trwać w martwym punkcie, ale mogą być jeszcze gorsze.
Wśród osób związanych z PiS-em, nie ma zbyt wielu ekspertów od spraw, nazwijmy to ogólnie, litewskich. Uważam, że nowy prezydent absolutnie potrzebuje w swoim otoczeniu doradcy naprawdę świetnie zorientowanego w realiach litewskich i paradygmatach polityki tego państwa w odniesieniu zarówno do RP, jak i mniejszości polskiej na Litwie. Miejmy nadzieję, że ktoś taki już wkrótce (wszak 6 sierpnia nie za górami) pojawi się w Kancelarii Prezydenta...
Komentarze
#1 Czas bronić Polaków
Czas bronić Polaków Wileńszczyzny.
Trzymamy za słowo
#2 Wypowiedzi prezydenta elekta
Wypowiedzi prezydenta elekta Andrzeja Dudy na temat stosunków polsko - litewskich:
- Wsparcie Polaków znajdujących się poza granicami Rzeczypospolitej stanowi konstytucyjny obowiązek państwa polskiego, dlatego kwestia praw Polaków na Litwie oraz respektowania przez rząd litewski zobowiązań wynikających z umowy polsko-litewskiej i prawodawstwa Unii Europejskiej będzie dla mnie sprawą fundamentalną.
- Współpraca jest konieczna, ale – co jasno deklaruję – nigdy nie będzie się to odbywać kosztem mieszkających na Litwie Polaków. Chciałbym, żeby również rząd litewski tak to rozumiał.
- Litwa będąc państwem o mniejszym potencjale i gorszym położeniu geopolitycznym odczuwa to zagrożenie z pewnością silniej. Rozumie więc na pewno, że nasza współpraca i dobre relacje są konieczne. Nie będzie ich jednak tak długo, jak długo pozostaną nierozwiązane kwestie mieszkających tu Polaków.