Euro także na Łotwie


Fot. wilnoteka.lt
Łotwa zwróciła się we wtorek do Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego o przygotowanie raportu konwergencji, w którym oceniona zostanie gotowość tego kraju do przyjęcia euro od 1 stycznia 2014 roku.
W Brukseli łotewski minister finansów Andris Vilks przekazał wniosek komisarzowi UE ds. gospodarczych i walutowych Ollemu Rehnowi.

"Przyjęcie euro jest dla nas bardzo ważne. Wierzymy, że przyczyni się do przyspieszenia wzrostu gospodarczego, że przyciągnie zagranicznych inwestorów" - argumentował minister finansów Łotwy. Dodał, że spełnienie kryteriów przyjęcia wspólnej waluty było strategicznym celem jego kraju. Według ministra Łotwa już od września 2012 roku spełnia tzw. kryteria z Maastricht.

"Wniosek Łotwy jest znakiem zaufania do euro" - powiedział Olle Rehn na konferencji prasowej. Pochwalił Łotwę, że w ciągu kilku lat po głębokiej recesji zdołała "przywrócić gospodarkę na właściwe tory", osiągając najwyższe tempo wzrostu PKB w całej Unii.

Według O. Rehna Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny przedstawią raport konwergencji dla Łotwy na przełomie maja i czerwca. Jeśli oceny będą pozytywne, to Łotwa, która chce przyjąć euro od stycznia, będzie miała pół roku na dopięcie wszystkich przygotowań na ostatni guzik.

Jeżeli Łotwa wejdzie do strefy euro 1 stycznia przyszłego roku, uczyni to trzy lata po sąsiedniej Estonii i stanie się 18. krajem Eurolandu.

Na podstawie: PAP, IAR

Komentarze

#1 Kolejne samobojstwo

Kolejne samobojstwo polityczno-ekonomiczne. Na razie eurokomusze nakazy i silna persfazja robi swoje. Skocza szybko ceny o 20-30%, gratuluje "odmrozenia sobie nosa na zlosc dziadkowi".
Sytuacja nie do pozazdroszczenia, niech pogadaja ze Slowakami, a co..nie bylo takich konsultacji? Widocznie centrala eurokomunistyczna zabronila..

#2 Panie Orban.Brawo

Panie Orban.Brawo

#3 Orban w Polsce: Kraje

Orban w Polsce: Kraje postkomunistyczne nie muszą szukać recept na Zachodzie

Grupa Wyszehradzka spotyka się w Warszawie

- Węgry chcą być uważane za przykład sukcesu w Europie i są bliskie osiągnięcia tego celu - powiedział w Warszawie premier Wiktor Orban

Ocenił, że głosy w UE krytykujące jego politykę biorą się z konfliktu interesów gospodarczych i różnic ideowych.

Szef rządu w Budapeszcie przyjechał do Polski na spotkanie premierów państw Grupy Wyszehradzkiej (Polski, Czech, Słowacji i Węgier) z prezydentem Francji Francois Hollande'em i kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

- Pytanie dla nas teraz, zwłaszcza w kontekście przyszłości Europy, brzmi - czym są Węgry: czarną owcą czy historią sukcesu? Nasi przeciwnicy, ci, którzy są nastawieni bardziej krytycznie wobec nas, starają się określać Węgry jako czarną owcę, regionalnego wichrzyciela (...) sprzeciwiającego się wszelkim ideom, jakie stworzyły Europę - oświadczył premier Węgier, występując na Uniwersytecie Warszawskim.

Przekonywał, że "jeszcze trzy lata temu Węgry były w gorszej sytuacji (gospodarczej) niż Grecja". Teraz - wyliczał - dług publiczny zmniejsza się, deficyt budżetowy jest poniżej 3 proc. PKB, Węgry mają dodatnie saldo w handlu zagranicznym, podnosi się współczynnik aktywności zawodowej. Jedynym negatywnym wskaźnikiem - według premiera - jest brak wzrostu gospodarczego.

- Dlaczego tak wielu ludzi w Europie chciałoby Węgry określić raczej mianem czarnej owcy? - pytał Orban, odpowiadając, że dzieje się tak z powodu konfliktu interesów oraz "konfliktu idei". Gdy partia Orbana - Fidesz - po wyborach w 2010 r. zdobyła dwie trzecie mandatów w parlamencie, uznała, że "podstawą sukcesu gospodarczego, a także politycznego jest sprawiedliwe dzielenie ciężarów" i dlatego - tłumaczył Orban - nałożyła podatek na banki i koncerny. Jednak to zaszkodziło interesom zachodnioeuropejskich banków i koncernów działających na Węgrzech i "to jest powód, dla którego tak wiele krajów UE, wielkich koncernów i nawet niektórzy biurokraci w UE sprzeciwiają się temu, co robimy, ponieważ z ich punktu widzenia odbywa się to ze szkodą dla gospodarki europejskiej" - mówił Orban.

Drugim według niego powodem krytyki Węgier jest - mówił zaznaczając, że z powodu ograniczonego czasu musi uprościć problem - dominująca w wielu krajach UE, instytucjach europejskich, mediach i debacie publicznej, odmienna opcja ideologiczna. Zakłada ona, że przyszłe społeczeństwa mają być bardziej świeckie, ponadnarodowe i oparte nie na rodzinie, a "rodzinach różnego typu". Orban zaznaczył, że kategorycznie nie zgadza się z taką wizją i ocenił to jako "spór dotyczący wartości i wizji Europy", w którym "odpowiedź jest wciąż otwarta".

Orban zastrzegł, że na Węgrzech "należy być bardzo ostrożnym z należytym rozumieniem (...) związku chrześcijaństwa z polityką". Tylko 14 proc. Węgrów to regularnie praktykujący katolicy - zaznaczył. - Gdyby ktoś chciał prowadzić na Węgrzech politykę czysto chadecką, nigdy nie zdobyłby większości (głosów) - podkreślił.

Orban przekonywał, że kraje postkomunistyczne nie mogą już, jak 20 lat temu, szukać na Zachodzie sprawdzonych recept na swoje problemy społeczne czy gospodarcze. - Tak już nie jest, strefa euro jest w tarapatach (...) poważniejszych niż my - oświadczył. - Nie możemy już kopiować; prawdziwym wyzwaniem dla krajów Europy Środkowej jest wymyślenie własnych odpowiedzi na wszystkie problemy - ocenił.

- Moim zdaniem, jedną z najważniejszych spraw jest teraz zbudowanie najgłębszej, jak to możliwe, współpracy gospodarczej w Europie Środkowej. (...) Musimy stworzyć żywą, silną gospodarczo Europę Środkową - zaapelował premier Węgier.

Otwarte spotkanie, na którym publiczność powitała Orbana oklaskami na stojąco, zorganizowały: Instytut Wolności i Uniwersytet Warszawski.
http://www.rp.pl/artykul/16,987481-Orban--Wegry-daza-do-tego--by-byc-prz...

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.