Film to moja intelektualna przygoda


Na zdjęciu: Łukasz Skórko, fot. archiwum prywatne Łukasza Skórki
Rozmowa z Łukaszem Skórko, absolwentem Gimnazjum im. Władysława Syrokomli, obecnie studentem Uniwersytetu Łódzkiego na kierunku media audiowizualne i kultura cyfrowa.









Położona w samym sercu Polski Łódź jest trzecim co do wielkości pod względem liczby mieszkańców miastem w kraju i jego filmową stolicą. To tu powstała w 1945 r. pierwsza forma szkolenia filmowego w Polsce – Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej pod dyrekcją Aleksandra Zelwerowicza, tu mieści się Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera. Stąd też wyszło wielu znanych filmowców: Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz, Andrzej Munk, Roman Polański i wielu innych znanych ludzi filmu. To w Łodzi kręcono zdjęcia do „Ziemi obiecanej”, „Tanga”, „Idy” i innych ważnych produkcji filmowych.

Brenda Mazur: Chyba każdemu Łódź kojarzy się ze światem filmu. Jak Ty odbierasz to miasto? Czy rzeczywiście można tam poczuć tę „filmową atmosferę”?

Łukasz Skórko: W szczególności poza granicami Polski, rzeczywiście, istnieje mit Łodzi filmowej. Nie sposób pominąć roli tego miasta w kształtowaniu polskiej kinematografii. Obecnie jednak Łódź nie wyróżnia się zbytnio na tle innych polskich miast. W ciągu ostatnich lat i dekad większość produkcji ze względów logistycznych przeniosła się do Warszawy. W Łodzi nadal działa kultowa szkoła filmowa, jednak podobne placówki kształcące filmowców pojawiły się w wielu innych miastach. Nie oznacza to jednak, że w Łodzi brakuje filmowych atrakcji – poza słynną Aleją Gwiazd w mieście podążać można szlakiem Łodzi Bajkowej (składa się na nią dziesięć małych pomników przedstawiających bajkowych bohaterów Studia Małych Form Filmowych „Se-Ma-For”). Oprócz funkcjonującego od lat Muzeum Kinematografii swoje działanie rozpoczęło w ostatnim czasie Narodowe Centrum Kultury Filmowej.

Skąd wzięło się twoje zamiłowanie do filmu?

Kino od zawsze mnie fascynowało i w jakimś sensie zawsze ze mną było. Odkąd pamiętam, film był obecny w moim domu. Potem były liczne wyprawy do kina, udział w festiwalach filmowych – najpierw z rodziną, później już na własną rękę, dlatego też wybrałem studia filmoznawcze na Uniwersytecie Łódzkim, żeby bliżej poznać moją ulubioną formę sztuki.

Jak dotąd ukończyłeś w Łodzi filmoznawstwo. Dla dalszego zgłębiania wiedzy poszedłeś dalej, podejmując kierunek media audiowizualne i kultura cyfrowa. Dla laika brzmi to nieco skomplikowanie. Gdzie prowadzą potencjalne ścieżki twojego rozwoju?

Pracę licencjacką z filmoznawstwa obroniłem w lipcu ub.r. Obecnie kontynuuję okołofilmowe studia magisterskie na Uniwersytecie Łódzkim. Choć nazwa kierunku – media audiowizualne i kultura cyfrowa – nie wydaje się mieć dużo wspólnego z filmem, to zajęć filmoznawczych na kierunku nie brakuje. Kultura cyfrowa nawiązuje raczej do nowych mediów, ja jednak preferuję zajęcia filmowe, dlatego to przede wszystkim na nich się skupiam, układając plan zajęć. Ten kierunek wyposaża nie tylko w narzędzia wiedzy teoretycznej, ale też praktycznej. Staram się trzymać jak najbliżej praktyki, dlatego szczególnie interesują mnie zajęcia z organizacji wydarzeń filmowych. Absolwent kierunku może przebierać w bardzo szerokim wachlarzu możliwości – od teoretycznych badań i pracy akademickiej po pracę praktyczną w mediach, telewizji czy instytucjach kultury. Ze względu na zróżnicowaną ofertę zajęć każdy student jest w stanie znaleźć coś, co pomoże mu w określeniu swojego kierunku zawodowego.

Każdy film to pewna historia. Co sprawia, że jedna historia potrafi wywołać w widzu głębokie poruszenie, pozostaje w pamięci, a inna przemija niezapamiętana?

Panuje przeświadczenie, że film jest dobry wtedy, kiedy widz nie może oderwać oczu od ekranu. Obecnie dużo mówi się o tym, jak ważna jest reprezentacja na ekranie i utożsamianie się przez widza z przeżyciami filmowych bohaterów. Ja z kolei uważam, że najlepsze filmy rozpoznaje się po tym, że potrafią zaangażować widza oraz utrzymać go w napięciu, mimo że prezentowane na ekranie doświadczenia nie mogą być bardziej odległe od jego własnych. To niesamowite, jak zaledwie dwie godziny filmu są nam w stanie przybliżyć zupełnie odległy świat i dać poczucie, jakbyśmy mieszkali w nim od dawna.

Jakie filmy cenisz sobie najbardziej? Masz swoją „topkę”?

Zauważyłem, że ostatnio jestem dość krytyczny i coraz rzadziej przyznaję filmom maksymalną notę (regularnie oceniam oglądane przez siebie tytuły chociażby na Filmwebie). Przykładowymi filmami, które wywarły na mnie dotąd największe wrażenie, są: „Wszystko o mojej matce” Pedra Almodóvara, „American Beauty”, „Skazani na Shawshank”, „Leon zawodowiec”, a także stosunkowo niedawne produkcje: „Parasite”, „Pokój”, „Obiecująca. Młoda. Kobieta” czy „Ojciec” z Anthonym Hopkinsem. Jeśli chodzi o twórców, to zawsze z czystym sumieniem polecam Damiena Chazelle’a, który wyreżyserował chyba mój ulubiony film wszech czasów, czyli „La La Land” (oraz nie mniej wybitny „Whiplash”).

Co według Ciebie charakteryzuje dobrego aktora?

Dobry aktor powinien potrafić grać zespołowo. Przyznawane rokrocznie nagrody filmowe zdają się wyróżniać przede wszystkim najbardziej „wybuchowe” solowe popisy aktorskie, jednak zawód aktora to przede wszystkim praca zespołowa. Kiedy aktorzy grają „do siebie”, są w stanie wyciągnąć ze swoich partnerów najprawdziwsze reakcje. Ta słynna „chemia” między bohaterami rodzi się wtedy, kiedy dochodzi do spotkania pomiędzy dwójką aktorów, którzy przede wszystkim słuchają siebie nawzajem, a nie próbują popisać się swoimi indywidualnymi umiejętnościami.


Kino od zawsze mnie fascynowało i w jakimś sensie zawsze ze mną było. Odkąd pamiętam, film był obecny w moim domu, fot. archiwum prywatne Łukasza Skórki

Zapewne śledzisz świat filmu, polskie i zagraniczne festiwale filmowe, gale oscarowe. Wydaje się, że te imprezy stają się coraz większym targowiskiem próżności, są pełne skandali, a przyznawane nagrody budzą kontrowersje.

Śledzę wszystko, co związane jest z filmem, wielu projektom przyglądam się i kibicuję jeszcze na etapie produkcji. Od kilku lat zaliczam wszystkie filmy nominowane do Oscarów. Oglądam też zresztą samą galę, typując zawczasu wygranych. Udaje mi się przewidzieć większość zwycięzców, a od ubiegłorocznej gali dzielę się dodatkowo swoimi przemyśleniami w formie podcastu na kanale „Spoilerów dwóch” na platformie YouTube.

Gale nagród, a przede wszystkim Oscary, nadal mają wielką siłę kształtowania karier filmowców i nie zanosi się na to, żeby w najbliższej przyszłości miało się to zmienić. Artykuły o kontrowersjach i skandalach dobrze się klikają, a ginie gdzieś w tym wszystkim esencja tego typu wydarzeń. Oscary to przede wszystkim święto kina i niepowtarzalna okazja do nadrobienia wielu intrygujących propozycji filmowych z całego świata. Odkąd śledzę galę nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, poznałem wiele filmów, po które bym nie sięgnął, a może nawet bym o nich nigdy nie usłyszał. Wyzwanie polegające na obejrzeniu wszystkich nominowanych filmów jest w moim przypadku tym czynnikiem, który motywuje mnie do poszerzania własnych horyzontów filmowych.

Co sądzisz o „Chłopach” jako tegorocznym kandydacie Polski w oscarowej kategorii najlepszego filmu międzynarodowego?

„Chłopów” widziałem jeszcze na 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Już wtedy film zrobił na mnie ogromne wrażenie i szybko stał się jednym z moich ulubionych odkryć tej edycji FPFF. „Chłopi” przede wszystkim zachwycają formą – to świetnie skomponowany w dźwięku i obrazie film, który tchnął nowe życie w kultową powieść Reymonta. Kiedy ogłoszono, że to właśnie ten film będzie reprezentował Polskę na tegorocznych Oscarach, ucieszyłem się, choć miałem przeczucie, że może się spotkać z mieszanym odbiorem za oceanem. Tak też się stało. „Chłopi” zostali przede wszystkim niezrozumiani przez zagranicznych krytyków i filmowców, a historia Reymonta okazała się bardziej archaiczna i hermetyczna niż można się było tego spodziewać. W tym kontekście szczególnie szkoda, że „Chłopom” miejsca ustąpić musiała „Zielona granica” Agnieszki Holland – inny film, któremu kibicowałem.

Jak chciałbyś się realizować po ukończeniu studiów? Czy wiążesz swoje plany z Litwą? Ostatnio byłeś tu w roli współorganizatora pokazów filmowych w Wilnie.

Swoją przyszłość zdecydowanie wiążę z kinem – przede wszystkim chciałbym w kolejnych latach kontynuować popularyzowanie polskiej kinematografii na Litwie poprzez organizację kolejnych wydarzeń poświęconych kulturze filmowej. W tym celu powołaliśmy z Kacprem Olszewskim Fundację „Kontrplan”. Już od dwóch lat współpracujemy z Domem Kultury Polskiej w Wilnie, który organizuje odbywające się co roku w listopadzie Dni Kultury Polskiej w Wilnie. Jako fundacja odpowiadamy za przygotowanie repertuaru pokazów filmowych podczas tego wydarzenia, a od początku naszej współpracy w 2022 r. zaprezentowaliśmy wileńskiej widowni aż dziewięć współczesnych polskich filmów oraz przeprowadziliśmy pięć spotkań z twórcami. Już teraz układamy program tegorocznej edycji, a ze względu na wysoką frekwencję na ubiegłorocznych seansach postanowiliśmy trochę rozszerzyć naszą działalność i zainaugurować cykliczne pokazy filmowe w Domu Kultury Polskiej. Będzie to świetna okazja do zaprezentowania jeszcze większej liczby polskich filmów, które są warte uwagi, a z różnych względów nie trafiają do dystrybucji na Litwie. Podobnie jak części seansów w ramach Dni Kultury Polskiej w Wilnie, również i tym cyklicznym pokazom towarzyszyć będą spotkania i dyskusje z twórcami. Nie możemy się już doczekać, żeby zdradzić pierwsze szczegóły. Zachęcam do sprawdzania strony internetowej Domu Kultury Polskiej w Wilnie, a także mediów społecznościowych DKP oraz Fundacji „Kontrplan”.

Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 08 (25) 02-08/03/2024