Jan Matejko – malarz polskiej historii


Na zdjęciu: Jan Matejko, „Szkic do Stańczyka”, olej na płótnie, 1861, Muzeum Narodowe w Warszawie (depozyt w Muzeum Narodowym w Poznaniu), fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie
185. rocznica urodzin i 130. śmierci stały się przyczynkiem do ustanowienia przez Senat RP bieżącego roku – Rokiem Jana Matejki. – Matejko malował, byśmy mogli się w historii przeglądać. I za jego czasów, i dzisiaj – mówi Michał Haake, kurator wystawy „Matejko. Malarz i historia”, którą oglądać można w Muzeum Narodowym w Krakowie.






Nie ma chyba bardziej znanego polskiego malarza niż Jan Matejko. Nawet dzieci wiedzą, że urodzony w 1838 r. artysta był najwybitniejszym twórcą doby historyzmu. Jego obrazy, w postaci reprodukcji w podręcznikach, towarzyszą kolejnym pokoleniom Polek i Polaków od rozpoczęcia przez nich edukacji. Nawet „Kurier Wileński” niekiedy posługuje się nimi na swoich okładkach. Twórczość Matejki ukształtowała wyobrażenia o najsłynniejszych wydarzeniach z historii narodu. „Bitwa pod Grunwaldem” jest bodaj najlepiej kojarzonym obrazem polskiego malarstwa. 

Wystawa „Matejko. Malarz i historia” w gmachu głównym Muzeum Narodowego w Krakowie prezentuje ponad 300 obiektów, m.in.: obrazów, szkiców, rysunków, fotografii, dokumentów, medali i strojów.  

– Nad wystawą zacząłem pracować od października ub.r. – mówi jej kurator, dr hab. Michał Haake, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Miałem już skompletowany zespół dzieł przez Muzeum Narodowe. Moją rolą było jedynie wybranie scenariusza. Zdecydowałem, co oczywiste, by pokazać Matejkę jako malarza i historyka, ale szczególnie zależało mi, żeby zaprosić widza do rozmowy o historii. Opatrzyć twórczość Matejki pytaniami, które umożliwiłyby zwiedzającym samodzielny namysł nad tym, co Matejkę w historii frapowało. Żeby każdy mógł się przekonać, sam sobie odpowiedzieć, czy sprawy tak ważne dla Matejki dzisiaj też pozostają ważne dla nas. Czy pozwalają nam zrozumieć historię, nasze miejsce w rzeczywistości. Taka była generalna idea, chodziło o to, by stworzyć możliwie wiele okoliczności do podjęcia dialogu z Matejką. 


Na zdjęciu: kaptur Stańczyka, autor nieznany, XIX w., Muzeum Narodowe w Krakowie, fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie


Na zdjęciu: Władysław Glixelli, Tomasz Pryliński, berło ofiarowane Janowi Matejce przez Radę Miasta Krakowa, 29 października 1878 r., Muzeum Narodowe w Krakowie, fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie

Myślenie obrazami

Dlaczego akurat teraz Muzeum Narodowe w Krakowie organizuje wystawę poświęconą Matejce? Pisze o tym w pięknie wydanym, opasłym katalogu dyrektor MNK, prof. Andrzej Szczerski. „Z inicjatywy Muzeum Narodowego w Krakowie rok 2023 został ustanowiony przez Senat RP Rokiem Jana Matejki. Inspiracją do złożenia takiego wniosku stały się dla nas przypadające w tym roku: 185. rocznica jego urodzin, 130. rocznica śmierci oraz 125. rocznica powstania pierwszego biograficznego muzeum na ziemiach polskich – Muzeum Dom Jana Matejki. Dom ten od 1904 r. stanowi oddział Muzeum Narodowego w Krakowie i z tego też względu nasze muzeum jest szczególnym depozytariuszem pamięci o artyście. Szczycimy się także tym, że Jan Matejko należał do inicjatorów powołania w 1879 r. Muzeum Narodowego w Krakowie, z którym współpracował do końca życia, a jego wybitne dzieła stanowią dziś najważniejszą część historycznej ekspozycji w Galerii Sztuki Polskiej XIX w. w Sukiennicach”.

– Jako historyk sztuki szczególnie cenię Matejkę jako malarza, a nie jest to stanowisko wielce popularne – zaskakuje Michał Haake. – Od czasów Stanisława Witkiewicza dominuje opinia, że Matejko był wielkim historykiem, ale nie był dobrym malarzem. Ja prezentuję całkowicie inny punkt widzenia, ujmując Matejkę na tle malarstwa współczesnego, a także ze względu na to, jak wspaniale jego obrazy są budowane, komponowane, jak wielka inwencja jest tam czytelna. One ciągle podlegają interpretacjom i słusznie, bo wiele ich wątków nie zostało do końca wyjaśnionych. Matejko aspirował do tego, by jego malarstwo zyskało tę samą rangę, co malarstwo wielkich, jemu współczesnych, jak Eugène Delaqroix czy Théodore Géricault. Wiele obrazów Matejki podejmuje dialog z dziełami mu współczesnymi. On chciał, by język jego obrazów równał się z największymi malarzami jego czasów i przeszłości. To może mniej znana strona Matejki, zajmująca bardziej historyków sztuki, ale dla niego samego bardzo ważna. To był ktoś, kto myślał obrazami. Wszystkie opowieści, że Matejko nie umiał malować, że się na malarstwie nie znał, popełniał błędy, służyły jego deprecjonowaniu, ale nie mają oparcia w rzeczywistości. 


Na zdjęciu: Jan Matejko, „Kazanie Skargi”, olej na płótnie, 1889, Zamek Królewski w Warszawie (fot. A. Ring, L. Sandzewicz), fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie 

Znane i mniej znane

Organizatorzy wystawy zgromadzili pokaźną ilość artefaktów, jednak rzuca się w oczy brak wśród nich obrazów wielkoformatowych. 

– Trzeba przyznać z pokorą, że żadna wystawa matejkowska nie będzie w stanie zgromadzić dzieł, które pokazywałyby w pełni ich bogactwo – tłumaczy kurator. – Obrazy wielkoformatowe są akurat najbardziej znane, najbardziej reprezentatywne dla Matejki, to nimi zasłużył sobie na pozycję, jaką zajmuje w dziejach. Ale obrazy, które udało się zgromadzić dzięki życzliwości prywatnych kolekcjonerów i wielu muzeów, pozwalają dopełnić to, co jest najbardziej znane. Toteż mając świadomość, że nie ma wielu ważnych prac, nie jest tak, że mi ich brakuje.

Michał Haake zwraca uwagę, że bardzo cenne są dzieła, które przybyły po raz pierwszy z zagranicy, jak choćby obraz „Bitwa pod Warną”, oraz kilka obrazów z kolekcji prywatnych, np. niedawno odnaleziony „Jan Kazimierz na Bielanach” czy prawie zupełnie jeszcze nieprzebadany „Wjazd Bolesława Chrobrego do Kijowa”. Błyszczy nowym blaskiem obraz „Wyjście żaków z Krakowa w roku 1549”, doprowadzony pracą konserwatorów Muzeum Narodowego do swego pierwotnego stanu. Warte zauważenia są także liczne rysunki i szkice, których nie można oglądać na co dzień, bo ze względów bezpieczeństwa się ich nie prezentuje. 

– Pokazują Matejkę jako wybitnego rysownika – mówi Haake. – On miał po prostu świetną rękę, był bardzo utalentowany. Przychodziło mu to niezwykle łatwo. W sposób, który inni musieli wypracowywać latami, a często mimo długiej edukacji nigdy go nie osiągali. To nie jest ocena subiektywna, tylko ugruntowana historycznie. Matejko studiował krótko w Monachium i choć nie opanował dobrze niemieckiego – ponoć miał problemy z przyswajaniem języków – i nie bardzo mógł się komunikować z profesorami na akademii monachijskiej, to ci profesorowie dawali mu najlepsze noty. Nie dlatego, że coś od niego usłyszeli, ale dlatego, że patrząc na jego rysunki, widzieli coś wybitnego, wyróżniającego się na tle innych. Bo to naprawdę widać, nie trzeba być znawcą, żeby to dostrzec. 

Kurator podkreśla z zadowoleniem, że na wystawie udało się także zaprezentować szkicowniki Matejki. Współczesna technika pozwoliła je zeskanować i szkicowniki, o których się sporo słyszy, ale powszechnie zna się co najwyżej parę kart reprodukowanych w książkach, można w Krakowie obejrzeć. Niektóre w całości, niektóre z znacznym wymiarze, ale na pewno warto poświecić im czas.


Na zdjęciu: Jan Matejko, „Karykatura: Matejko z rodziną jedzie do Koryznówki”, rysunek, 1876, Muzeum Narodowe w Krakowie, fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie


Na zdjęciu: Jan Matejko, „Zygmunt August i Barbara”, akwarela, 1858, Muzeum Narodowe w Krakowie | Fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie

Pytania bez odpowiedzi

Matejko chciał malować obrazy o polskich dziejach, które zarazem będą utworami artystycznymi. Pragnął być artystycznym dziejopisem. Czy potrafił skutecznie ująć fakty historyczne w formę artystyczną? To podstawowe pytanie, jakie stawia kurator wystawy, dr hab. Michał Haake. Odpowiedź każdy musi znaleźć samodzielnie. Podpowiedzią jest układ ekspozycji, podzielonej na tematy: „Cóż po malarzu w czasie marnym?”, „Młody Matejko”, „Narodziny artystycznego dziejopisa”, „Obrazowanie historii”, „W Europie Środkowo-Wschodniej, czyli gdzie?”, „Rzeczpospolita, ale czyja?”, „Cywilizacja, ale jaka?”. 

– Kilka z działów wystawy opatrzyliśmy tytułami w formie pytań – wyjaśnia Haake. – Na przykład: „W Europie Środkowo-Wschodniej, czyli gdzie?”. Chodziło o to, żeby patrząc na dzieła Matejki, zastanowić się, co sprawiło, że na tych obszarach wyodrębniła się inna rzeczywistość polityczno-kulturowa, gdzieś między żywiołem germańskim a Moskwą. Pytanie, które otwiera kolejny dział, brzmi: „Rzeczpospolita, ale czyja?”. Po to, by przy obrazach zadumać się nad specyficznym ustrojem politycznym, jaki w Rzeczypospolitej się wykształcił. Nad tą ideą, która odróżnia nasze dzieje polityczne od tego, co mieliśmy wokół. Kolejne pytanie to, jakiego rodzaju cywilizacja wykształciła się na ziemiach Rzeczypospolitej, jaką cywilizację ona reprezentowała. Matejko jako osoba silnie wierząca, zafascynowana katolicyzmem polskim, był przekonany, że całe dobro dla narodu może się zrodzić, gdy działania polityczne są zgodne z Ewangelią, z duchem chrześcijańskim. Był przekonany, że nasza cywilizacja prawdziwie głosi idee chrześcijańskie w odróżnieniu od Moskwy, która im się sprzeniewierzyła, i Prus, które też je porzuciły. 

Reasumując, kurator zaznacza, że organizatorzy w swoim zamyśle starali się przybliżyć wszystkie pytania, przed którymi stał Matejko jako malarz historyczny. Matejko był w obrazy historyczne zapatrzony, dialogował z nimi, podpatrywał. A jego zadania jako malarza historycznego były bardzo różnorodne. Matejko widział historię, z jednej strony, poprzez wielkie jednostki godne pamiętania (choćby Jan Kochanowski, Wit Stwosz czy Kazimierz Wielki), które wpłynęły na losy Polski, a z drugiej – jego stosunek do historii pobudzał do krytycznej refleksji, do wyciągania wniosków z tego, co się nie udało, co zostało zaprzepaszczone. Doceniał bohaterstwo postaci, a jednocześnie nie tracił z oczu tego wszystkiego, co zasługuje na krytykę.

– Matejko nie malował, by rekonstruować, ale byśmy mogli się w historii przeglądać. I za jego czasów i dzisiaj, choć wiem, że co do tego są różne głosy. Są i tacy, którzy uważają, że Matejko dzisiaj jest już niepotrzebny – kończy kurator. 


Na zdjęciu: Jan Matejko, „Rejtan. Upadek Polski”, olej na płótnie, 1866, Zamek Królewski w Warszawie (fot. M. Niewiadomska, A. Ring), fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie

Mity i nieporozumienia

Życie artysty jest drugorzędnym wątkiem wystawy, ale osoba mistrza nadal budzi ciekawość i emocje. Po jego śmierci narosło wiele mitów i nieporozumień. W miarę jak rosła fama zbawczego posłannictwa jego sztuki, zanikała w społeczeństwie pamięć o jego słabostkach. A był to człowiek – mimo że niski, drobny, zgarbiony, od wczesnej młodości cierpiący na żołądek – targany nadludzkimi ambicjami. Jeszcze w czasie studiów w akademii monachijskiej wyrobił sobie przekonanie o słusznym wyborze własnej drogi artystycznej i o tym, że za granicą niczego się nie nauczy. I nawet później, gdy chorobliwie wrażliwy na punkcie własnej pozycji, nie bez starań został dyrektorem Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, był wrogiem nowoczesnej sztuki. Zabraniał nieukształtowanym uczniom wyjazdów zagranicznych i nie pozwalał na malowanie kobiecych aktów jako niemoralnych. Wiecznie narzekający i smutny, z wiekiem coraz bardziej popadał w zgorzknienie i melancholię. 

Nie była dla niego oparciem żona Teodora, którą poślubił z miłości. Sukcesy jego malarstwa, sława i powszechne uznanie wpływały destrukcyjnie na związek z niewykształconą, zarozumiałą osobą. Próżna, pyszna, gwałtowna, nie była ani kochającą żoną, ani matką. Rosnąca wraz z postępem choroby psychicznej Teodory drażliwość artysty wynikała z jego niezachwianej pewności w sprawach sztuki i z nieszczęśliwego życia osobistego. 

„Ustanowienie Roku Jana Matejki powinno stać się pretekstem do rozważenia tego sposobu myślenia i docenienia artysty nie tyle w perspektywie XIX w., ale także – a może przede wszystkim – dzisiejszego świata. Historia, której malarzem był artysta, jest dziś ponownie kluczowym zagadnieniem w procesie tworzenia tożsamości indywidualnych i zbiorowych, w relacjach międzyludzkich i międzypaństwowych, a manipulowana i przeinaczana może stać się pretekstem do wywołania wojny, czego tragicznym świadectwem jest napaść Rosji na Ukrainę” – pisze w katalogu prof. Szczerski.

Wystawa, dofinansowana ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP prof. Piotra Glińskiego i odbywająca się pod jego honorowym patronatem, czynna będzie w Muzeum Narodowym w Krakowie do 7 stycznia 2024 r.  

Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 37 (107) 16-22/09/2023