Kolejna afera z nawierzchnią


Plac Ratuszowy w Wilnie, fot. wilnoteka.lt
Czyżby Wilno czekał nie tylko remont części alei Giedymina, ale i remont placu Ratuszowego? - zastanawiają się dziennikarze litewskiego dziennika "Vilniaus diena", piszący o kolejnej aferze w stolicy Litwy. Wielce prawdopodobne, że bruk na wileńskim placu został wykonany nie z tłuczonego granitu, jak planowano, ale z tłuczonego piaskowca. Gdyby informacje dziennikarzy się potwierdziły, budżet Wilna, tonącego w milardowych długach, zubożałby o kolejne 20 milionów litów.
Najpierw aleja Giedymina, teraz plac Ratuszowy w Wilnie. Litewscy dziennikarze odsłaniają coraz to więcej przypadków malwersacji środków publicznych, które ostatnio wstrząsły stolicą Litwy. Po tym, jak okazało się, że większa część nawierzchni reprezentacyjnej ulicy Wilna jest do wymiany, przyszła kolej na jeden z wileńskich placów. Okazało się bowiem, że do remontu placu Ratuszowego, który dobiegł końca w ubiegłym roku, wykorzystano materiały złej jakości. Zamiast planowanego tłuczonego granitu wykorzystano tłuczony piaskowiec, który popękał w wielu miejscach.

"Taki materiał otrzymaliśmy i taki wykorzystaliśmy podczas prac remontowych. Nie mogę powiedzieć, że jest on złej jakości. Eksperci ustalili, że odpowiada obowiązującym standardom. Nie potrafię jednak powiedzieć, dlaczego popękał" - powiedział w rozmowie z dziennikarzami "Vilniaus diena" dyrektor spółki Gatvių statyba, Gytis Žemaitis.

Sprawą zajął się mer Wilna Artūras Zuokas. Usiłuje on wyjaśnić, jakiego rodzaju materiały w rzeczywistości wykorzystano podczas prac remontowych na placu Ratuszowym. "Śledztwo w tej sprawie trwa. Zapewniam, że dojdziemy prawdy, tak jak doszliśmy jej w przypadku afery z nawierzchnią alei Giedymina" - zaznaczył mer Wilna Artūras Zuokas.

"Vilniaus diena" informuje, że gdyby potwierdziły się informacje o wykorzystaniu podczas remontu placu Ratuszowego materiałów złej jakości, ponowny remont bruku obciążyłby i tak lichy budżet Wilna o kolejne 20 mln litów.

Pogłoski o zbliżającym się remoncie wywołały falę oburzenia właścicieli barów i restauracji w okolicy placu Ratuszowego. "Już raz żyliśmy niczym na placu budowy. Ciekawe, czy ktoś z decydentów wyobraża sobie, co znaczy pić kawę na zewnątrz, mając dokoła kałuże, kurz i żwir? Po co się brudzić, jeśli można pójść gdzie indziej?" - podkreśliła z oburzeniem Irena Marozienė, właścicielka kilku lokali gastronomicznych w Wilnie.

Na podstawie: diena.lt

Komentarze

#1 POdobnie w Polsce. Dyktator

POdobnie w Polsce. Dyktator mial otrzymac forse od unii na kolej, ale wygadali sie w Warszawie i forsa mialaby byc przekazana na zniszczone polskie drogi. Szpiedzy z Brukseli dowiedzieli sie i wstrzymali wyplate rezimowi Tuzhka.

#2 Niestety fuszerek nie da się

Niestety fuszerek nie da się uniknąć. Jeśli umowy z wykonawcami były nie precyzyjne i nie było klauzuli gwarancji na jakość użytych materiałów i przeprowadzonych prac to trzeba będzie ponieść koszty. Szkoda bo Plac Ratuszowy po rewaloryzacji prezentował się świetnie ,a al Giedymina ( dawna ul Mickiewicza) też zyskała.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.