Najważniejsze dla litewskich Polaków?


"Gazeta Wyborcza", fot. www.press.pl
"Co jest najważniejsze dla litewskich Polaków" - pod takim tytułem "Gazeta Wyborcza" opublikowała wywiad Jacka Pawlickiego z Andriusem Kubiliusem. Wiadomo, że premier Litwy od lat jest znanym ekspertem w dziedzinie spraw polskich na Litwie i wiernym obrońcą praw litewskich Polaków (nieskutecznym, niestety), więc mieszkańcy Wileńszczyzny powinni się cieszyć, że rodacy w Macierzy, występując w naszej obronie, zbierają informację u źródeł... Poniższego wywiadu wyjątkowo nie przedrukowaliśmy wprost, ale postanowiliśmy opatrzyć go komentarzem, co być może dla osób mniej zorientowanych w retoryce litewskich władz okaże się pomocne. Redakcja "Wilnoteki"
"My staramy się odrobić pracę domową w kwestii polskiej mniejszości. Są jeszcze pewne sprawy do załatwienia, ale w stosunkach z sąsiadami trzeba cierpliwości" - zaklina Andrius Kubilius, idientycznie, jak zaklinali wszyscy jego poprzednicy na tym stanowisku. Premier Litwy uważa, że w dialogu z Polską przeszkadza "presja Dużego kraju": "Czasami w dialogu nie pomaga presja dużego kraju - Duża Polska naciska na Małą Litwę i to nie podoba się w Wilnie? - pyta dziennikarz "Gazety Wyborczej" - My tylko czytamy polskie oświadczenia, nie dramatyzujemy. Emocje trzeba studzić" - odpowiada Kubilius, ożywiając tradycyjny i hołubiony przez Litwinów "kompleks Małego” ("Duży zawsze krzywdzi mniejszego!", "Nie traktują nas równorzędnie!", "Gwałt i przemoc!" - te schematy pozostają sprawdzonym PR od lat 20. ubiegłego wieku).

Premiera dziwią też "nieuzasadnione" zarzuty Polski w sprawie sytuacji polskiej mniejszości narodowej na Litwie i słowa Radosława Sikorskiego, że "Litwa sprawiła Polsce zawód". "To zaskakujące. Może zaczyna się jakiś nowy etap w naszych relacjach po wejściu do Unii i NATO? Polska jest dużym krajem i może dlatego zmienia stosunek do sąsiadów? (...) Nie powiedziałbym, że stosunki są złe. Dla nas nic się nie zmieniło - Polska pozostaje ważnym sąsiadem. Ale rzeczywiście, w Polsce inaczej się teraz mówi o Litwie" - przyznaje Kubilius, umieszczając zarzewie konfliktu w odpowiednim ogródku.

Mówiąc o problemach mniejszości, litewski premier nie zapomina także o postulatach polskich Litwinów, których boli ulica Antoniego Baranowskiego a nie Antanasa Baranauskasa w Sejnach oraz sprawa miejscowości Berżniki, gdzie pomnik poświęcony Polakom, pomordowanym w czasie II wojny światowej przez litewskich kolaborantów w podwileńskich Ponarach stoi zbyt blisko kwatery żołnierzy litewskich, poległych w walce z Polakami w 1920 r. Niby drobiazg, ale dla Litwinów obelga.

Co do Polaków na Litwie, to "zaskakują nas polskie skargi na edukację mniejszości polskiej na Litwie. Na co tu narzekać? (...) Trudno nam zrozumieć te zarzuty. Oprócz wielu polskich szkół działa tu polski uniwersytet [chyba chodzi o Wydział Ekonomiczno-Informatyczny wileńskiej filii Uniwersytetu w Białymstoku]. Jeśli chodzi o tzw. szkoły etniczne, to w tych działających w Polsce średnio 60 proc. zajęć prowadzonych jest w języku innym niż polski, a 40 proc. po polsku. W takich szkołach na Litwie proporcje te wyglądają jak 95 proc. (po polsku) do 5 proc. (po litewsku)" - wylicza Kubilius.

Puentą tych wywodów są jednak dwa tradycyjne już argumenty litewskich polityków: "Jeśli chodzi o polską edukację, nie widzę problemu. Możemy przyjąć polskie rozwiązania dla polskiej mniejszości - czy wówczas będziecie zadowoleni? Jest inny problem: młodzież kończąca polskie szkoły ma kłopoty z litewskim i to utrudnia jej dalszą edukację". Czyli lekka groźba (będziecie "podskakiwać", to zrobimy ścisłe parytety między Polakami na Litwie i Litwinami w Polsce!) i drobny fałsz (władze litewskie stają na głowie, by udowodnić, że młodzież po szkołach polskich ma problemy z litewskim, że się "gorzej integruje", podczas gdy młodzi Polacy pukają się w czoło i często lepiej mówią po litewsku, bo używają wyuczonej, literackiej, poprawnej litewszczyzny). Premier zapomina przy tym, że w wyniku reformy oświaty i wprowadzeniu horrendalnych opłat za studia (a jest to "dorobek" rządu Kubiliusa) nie tyle polska, ile litewska młodzież zaczęła na studia wiać z Litwy na zasadzie "gdziekolwiek" - kto tu "utrudnia edukację"?

Kubilius przyznaje, że są problemy ze zwrotem ziemi, ale nie jest to problem narodowościowy, tylko dużych aglomeracji miejskich (Kowna i sztucznie powiększonego kosztem polskich wsi Wilna). Obiecuje rozwiązać ten problem "w ciągu dwóch lat" (ile razy już to słyszeliśmy?).

Nieudaną próbę rozwiązania (czyt. udaną próbę pogrzebania) kwestii pisowni nazwisk szef litewskiego rządu poczytuje sobie za sukces: "Byliśmy pierwszym rządem, który po 15 latach dyskusji i obietnic przedstawił w kwietniu projekt ustawy załatwiającej ten problem. Ale projekt ten nie ma poparcia większości. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że wszystkie nazwiska należy zapisywać po litewsku. I teraz albo będziemy dalej próbować przepchnąć ustawę w Sejmie, albo zastosować rozwiązanie łotewskie [zlituanizowana wersja jako oficjalna, oryginalny zapis jako pomocniczy na dalszych stronach]. Problem dotyczy też innych mniejszości, np. rosyjskiej. Nazwiska to nie jest kwestia języka, ale tożsamości. Ale czasami nie jest łatwo rozwiązać problem, wokół którego są takie emocje. Rozumiem polską wrażliwość dotyczącą "w". Uzbrójmy się w cierpliwość i rozmawiajmy dalej" - apeluje A. Kubilius.

Wiadomo, polityka zwlekania od 20 lat okazywała się skuteczna, a czas gra na korzyść Litwinów... "Przez ostatnie osiem lat przed nami [konserwatystami] rządzili socjaldemokraci i właściwie nic nie robili w sprawie nazwisk, a ostrych reakcji Warszawy nie było. Skąd nagle wiosną kwestia nazwisk stała się najważniejsza?" - dziwi się litewski premier. Pytany o historię twierdzi, że "historia odgrywa ważną rolę po obu stronach. I wy, i my nie pozbyliśmy się kompleksów przeszłości, ale nie są one najważniejsze w relacjach z Polską. Polska jest bardzo ważna w regionie i to jest ważniejsze niż polskie "w" w litewskich dowodach. (...) Jestem otwarty nie tylko na gesty, ale też prawdziwe posunięcia (...) Nasze stosunki są dużo ważniejsze niż zdanie któregokolwiek z ministrów czy nawet premiera".

Na razie jedynym posunięciem jest zaproszenie polskiego premiera na Litwę: "Spotykaliśmy się w Brukseli. W zeszłym roku zaproponowałem premierowi Tuskowi spotkania we wrażliwych miejscach dla nas, czyli okolicach Suwałk, i dla was - w regionie solecznickim i wileńskim. Nie udało się uzgodnić szczegółów, ale to zaproszenie jest wciąż ważne" - zapewnia szef litewskiego rządu.

Premier Kubilius nie kryje też "sposobu na litewskich Polaków": "(...) mieszkańcy regionu wileńskiego żyją w XXI wieku i rozwój regionu jest szalenie ważny. Nadmierne skupianie się na nazwiskach czy nazwach ulic oddala nas od najważniejszego celu: rozwoju ekonomicznego i społecznego". Jak widać, sprawdza się "kupowanie" polskich dzieci do litewskich szkół, pozostało "przekupić" polski elektorat i "zainwestować" w Wileńszczyznę, by Polacy stali się tu prawdziwą mniejszością. Fakt, że mieszkańcy tego regionu wciąż nie postrzegają Litwy jako "matki", tylko jako "macochę", że są oskarżani o renegactwo ("spolonizowani Litwini") i brak lojalności ("V kolumna"), że na własnej ziemi odmawia się im naturalnych praw i wciąż odczuwają zakusy "integracji" (czyt. relituanizacji) - na to najlepszym lekarstwem jest Czas. Za wcześnie się ta Polska obudziła, jeszcze 20-40 lat i młode pokolenia litewskich Polaków będą co najwyżej "Litwinami polskiego pochodzenia"...

Komentarze

#1 Ten Wasz Premier Litwy rżnie

Ten Wasz Premier Litwy rżnie głupa i myśli, że my w Polsce nie wiemy co się u Was dzieje. Tusk jaki jest każdy widzi ale co my Polacy mamy zrobić ? Przecież nie pojedziemy z Polski czołgami na Litwę żeby wprowadzili tam polską pisownię. Trzeba działać tak żeby na Litwie podniósł się poziom umysłowy specjalistów od litewskiej gramatyki. Od kiedy Litwa uzyskała niepodległość jedynymi informacjami z Litwy są sprawy polskiej pisowni. Każdy prezydent i premer Litwy ściemnia że z Polakami na Litwie wszystko jest ok. Pamiętam nawet jak niedawno ta Wasza Pani Prezydent przyjechała do Polski i stał się cud: zaczęła mówić po polsku! My w Polsce naprawdę nie jesteśmy idiotami i wiemy, że litewskie władze kłamią w żywe oczy.Sprawę polskiej pisowni i pisowni nazwisk innych narodów na Litwie można byłoby załatwić już dawno temu ale litewskie władze zrobiły z tego tematu przedmiot przetargu politycznego. Kiedy Litwa chce coś załatwić w UE lub NATO woła Polskę i mówi, że załatwi nazwiska a my mamy im załatwić coś innego. My to załatwiamy a Oni znowu swoje. Dlatego Polska ze spokojem obserwuje zachowanie władz Litwy, ktoś w końcu musi być mądrzejszy.

#2 Te artykuly nie interesuja

Te artykuly nie interesuja Polakow zyjacych w RP POd dyktatura rudego Tuskopata. Te POwyzsze to sa pisane dla Polakow- Litwinuw. Dlatego. Justysia.

#3 Przegladam artykuly i

Przegladam artykuly i komentarze na stronach wilnoteki i takie wazne i ciekawe artykuly jak tem sa bardzo malo przegladane oraz praktycznie nie komentowane. Dlaczego?

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.