Protest dzień i noc dla Polaków na Litwie


Pierwsze momenty po przejściu pod ambasadę, fot. Gazeta Polska/Zbyszek Kaczmarek
Piątek, 14 września, godzina 13.00, przy siedzibie OBWE - pięcioosobowa delegacja protestujących podpisuje petycję pod okiem kamerzystów, następnie dzwonią domofonem.
Wolno wejść jedynie dwóm osobom, bez dziennikarzy, w tym, jak zapowiedziano - mile u jednej widziana znajomość angielskiego. Jednak przedstawiciel Wysokiego Komisarza Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie był na tyle miły, że wyszedł do nas. Rzecz miała o tyle znaczenie, iż media zza ogrodzenia mogły nakręcić całą rozmowę, słyszała ją również i widziała pozostała trójka. Staliśmy we dwóch, ja przedstawiciel Memoriae Fidelis oraz dr Krzysztof Kawęcki reprezentujący Prawicę Rzeczypospolitej. Nasz rozmówca zapytał się po polsku czy mówimy władamy angielskim, ponieważ wolałby porozmawiać w tym języku. Toteż dalej rozmowa toczyła się właśnie po angielsku.

Chcieliśmy wyrazić wdzięczność Wysokiemu Komisarzowi, dlatego, że wiemy, iż prowadzi regularne działania w sprawie, która nas interesuje – powiedziałem. Pragniemy podziękować za wysłanie międzynarodowych obserwatorów na Litwę na czas wyborów, jednak bylibyśmy wdzięczni za reakcję na zmianę okręgów wyborczych na niekorzyść Polaków na Litwie - dodałem. Zapewniono nas, że komisarz będzie się tą sprawą zajmował. Tak w skrócie można opisać naszą rozmowę.

O 14.00 według planu pojawiliśmy się pod Kancelarią Premiera. Zgromadziło się tam ok. 30 osób. Po przywitaniu wszystkich odczytałem apel do premiera, podpisany przez kilka organizacji. Następnie oddałem głos dr Krzysztofowi Kawęckiemu, później zaś Adamowi Chajewskiemu i Sewerynowi Szwarockiemu (stowarzyszenie KoLiber). Następnie po podpisaniu apelu do premiera, nasza czteroosobowa delegacja udała się do budynku, gdzie zostaliśmy podjęci przez herbatą przez panią Grażynę Wilamowską, zastępczynię dyrektora Departamentu Skarg Wniosków i Obsługi Rady ds. Uchodźców.  

Po omówieniu naszego apelu wręczyliśmy go. Każdy z nas powiedział o własnych uwagach względem działań strony litewskiej i jak mogłaby pomóc Kancelaria Premiera. Dziennikarzy niestety nie wpuszczono do środka. Pożegnaliśmy się i udaliśmy pod ambasadę Litwy, gdzie czekała już na nas grupa ludzi. Frekwencja zwiększyła się nieco, lecz później w miarę upływu godzin tłum zebranych stopniał i wahał się między 10-14 osób (w jednym z krytycznych momentów było kilku ludzi), z tego część zajmowała się też logistyką, przynosząc posiłki czy krzesła. Taka statystyka zachowała się do wieczora, pomimo ciągłej rotacji sporej części dyżurujących osób. Najtwardszych 7 zostało przez całą noc, do siódmej rano, a te akurat uczestniczyły od samego początku.

Chyba najbardziej miłymi fragmentami protestu było telefoniczne połączenie z prezesem łódzkiego Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej, którego głos zabrzmiał przez tubę, dość nowoczesny sprzęt, który przetestowaliśmy. Przy okazji mieliśmy „festiwal pierogów” (gorących!) o różnych smakach, co pozwoliło przetrwać sprawy mniej przyjemne – przede wszystkim dokuczające w nocy zimno. Jeszcze przed wieczorem, gdy zapadał zmrok ujrzeliśmy panią ambasador wyjeżdżającą swoim samochodem, który prowadziła osobiście i lodowatym wzrokiem intensywnie się na nas - nie patrzyła.

Jednym z bardziej charakterystycznych fragmentów tego wieczoru były długie rozmowy z Eldoradasem Butrimasem, któremu dowodzenie słuszności swojej opinii mijało się z celem, po tym jak kilkakrotnie po udowadnianiu mu pewnych spraw, uciekał od nich w dyskusji. Mówił różne rzeczy, które nas zadziwiały. Z jednej strony wspomniał, że popiera postulaty z tabliczkami oraz nazwiskami, później zrównując traktowanie mniejszości w Polsce i na Litwie, stwierdziwszy że w Polsce jego rodzina nie może mieć trzech form nazwisk. Jak usłyszeliśmy - inne są bowiem końcówki jego nazwiska po litewsku dla niego, jego żony i córki. Odpowiedziałem na to, że pan domaga się trzech form końcówek, a nam nie pozwalacie na pisanie jednej czy dwóch.

Obecny przy rozmowie pan Adam Chajewski odpowiedział, że jeśli w tym względzie oficjalnie poprze nasz protest, my poprzemy jego postulat. Jednakowoż moim zdaniem była to tylko zagrywka. Względem spraw dotyczących ziemi - honoru Republiki Litewskiej bronił w bardzo zaskakujący sposób: mówił dosłownie, że do Litwinów nie można mieć pretensji, bo ustawa o zwrocie ziemi jest mafijna (sic!). Ktoś jednak ją przyjął – odpowiedziałem – większość wybrana w waszych wyborach, wasi posłowie w sejmie.

Powiedział mi początkowo, że ustawa jest oczywiście zła, próbował wmówić, że Litwini są tak samo pokrzywdzeni. Chciałem chwycić się jego własnego stwierdzenia, że ustawa jest zła, ale on stwierdzał, że i u nas są złe ustawy (jakby to miało być usprawiedliwieniem i mieć jakikolwiek związek ze sprawą). Ale przyzna Pan, że to złodziejstwo, w którym za pomocą procedury przenoszenia ziemi, ukradziono ziemię głównie Polakom, bo to oni zamieszkują w większości rejon Wileński? Odpowiedział: Jakie złodziejstwo? Nie złodziejstwo, dostali ziemię gdzie indziej. Powiedziałem mu o różnicy w wartości ziemi, sięgającej czasami większej ilości zer, a on nadal twierdził, że pomimo wszystko to nie jest kradzież.

Postanowiłem tłumaczyć łopatologicznie: Jeśli ktoś wbrew pańskiej woli i zgody, zamieni panu Porsche na Syrenkę (Być może dla Butrimasa powinienem posłużyć się przykładem starej Łady), to nie jest kradzież? Tym razem stwierdził, że nie, ponieważ ta ziemia w momencie reprywatyzacji nie była w ręku jej właścicieli. W ten sposób litewski korespondent podparł się dziełem Sowietów, którzy ziemię zabrali, a na których też nie waha się z drugiej strony zganiać. Następnie poprzez jego własne stwierdzenie, że i w Polsce są problemy z oddawaniem własności (Odparowałem, że problemy ze zwrotami nie opierają się o klucz narodowościowy, jak na Litwie) doszedł do wniosku, że dekret Bieruta był dobry... i napiszę, choć się tego można domyślić, że nie kwestię odbudowy Warszawy mu chodziło... Bez względu na to jednak dekret wspomniany był złodziejstwem. Chłód był naprawdę dokłuczliwy.

Z innych, znanych już argumentów litewski dziennikarz rzekł oczywiście, że Litwa na jej terytorium może robić wszystko i to jest normalne. Zapytałem się, czy Związek Radziecki, mógł na zajętych terytoriach, uznanych za swoje, przerzucać ludzi do łagru i powinno to być uznane, za jego wewnętrzną sprawę. Butrimas nie odpowiedział. Wtedy i zaczął inny wątek dyskusji. Poruszał różne wątki np., że mniejszość litewska w Polsce, tak jak Polacy na Litwie też ma problemy (Przyznał, że Polacy na Litwie je mają? Niekoniecznie – innym razem może powiedzieć co innego), opowiadając (z przeproszeniem za kolokwializm) o jakiś śmiesznie nieznacznych kwestiach. Powiedziałem mu, że na takiej samej zasadzie można stwierdzić, że zarówno ucięcie dłoni, jak i skaleczenie palca to są bolesne problemy. Kilka godzin wcześniej. 

Eldoradas Butrimas potrafił stwierdzić, że i w Polsce zamyka się litewskie szkoły, ale robią to litewskie samorządy - odparowałem zmęczony. Nie wcale nie - on na to. Odpowiedź nasza: Dobrze to kto według prawa może w ogóle zamknąć te szkoły? Rozmawialiśmy też o traktacie, Adam Chajewski, obecny przy dyskusji, najpierw udowodnił mu jedną rzecz, a w drugiej zaplątał się przez moment w jego pokrętne argumenty, mówiąc, że prześle mu dane. Ja sam zaś już powątpiewałem w sens tych dyskusji i odszedłem, lecz oto nasi dwaj koledzy przybiegli z świeżo wydrukowanym na potrzeby dyskusji traktatem polsko-litewskim, pokazując mu palcem konkretne fragmenty, ale ponoć i to nie odniosło żadnego efektu. Fot. Marcin Olszewski.

Litewski korespondent, próbował zdaje się obniżyć nasze morale, pytając: A czemu tak mało ludzi? (Było wtedy 14 osób). Odpowiadam, bo protest rozłożony został na wiele godzin i jest rotacja. Zaczął wtedy wyraźnie rozmijać się z prawdą, stwierdzając że zawsze jest mniej więcej tyle. Najniższa bowiem w historii frekwencja na naszym zarejestrowanym zgromadzeniu miała miejsce w lipcu 2011, pod Kancelarią Premiera i było to 25 osób. Nie wliczam bowiem protestów spontanicznych, gdzie nie ma czasu na złożenie papierka do urzędu i nawet wg prawa nie może być wtedy więcej, niż 14 osób, a np. zjeżdża jakiś litewski polityk do Warszawy. Nie znając też czasami miejsca pobytu, nie mamy szans na rejestracje na konkretnej ulicy. Tak było z Grybauskaite, Kubiliusem, Landzbergisem i innymi, którzy zaszczycili RP swoją obecnością. Odpowiedziałem mu, że wystarczająco dużo by nas dobrze znali.

Warto się jednak pochylić nad tą kwestią dłużej. Jest to standardowy sposób ataku, bowiem polskojęzyczny portal Delfi, mający naszym zdaniem za zadanie urabianie Polaków wileńskich na modłę tych samych, którzy chcą się ich ostatecznie pozbyć - napisał: W piątek i sobotę przed ambasadą litewską w Warszawie odbył się kolejny protest przeciwko łamaniu praw mniejszości polskiej na Litwie. Uczestnicy przynieśli transparenty z hasłami „Litewskie władze rabują Polakom ziemię”oraz „Stop dyskryminacji Polaków na Litwie” . Manifestacja zgromadziła zaledwie 20 osób.

Cóż autor chyba niedokładnie policzył ludzi pod ambasadą, tym bardziej nawet nie wspomina akcji pod o Kancelarią Premiera, i nie napisał nic o rotacji ludzi, którzy się zmieniali, luzując innych, a wspomniał wyraźnie, że chodziło mu o piątek i sobotę, czyli całość protestu, nie jeden jego element (choć pisał tylko o ambasadzie). Za każdym razem litewskie portale, gdy załączają zdjęcie, jest ono tak zrobione, że przedstawia frekwencyjny pustostan. Ot techniki podmiany rzeczywistości, dla nas jednak ich stosowanie jest bez znaczenia. Wracając jednak do Butrimasa: odmówił spróbowania naszych pierogów którymi chcieliśmy go poczęstować i niby to z nutką podziwu, zapytał nas czy jak przyjdzie o piątej rano, to też zamierzamy tu siedzieć. Odpowiedzieliśmy, że tak i będziemy na niego czekać. Nie przyszedł i obsmarował nas w Lietuvos Rytas, napisawszy bzdur co nieco. Ot życie.  
ZałącznikRozmiar
APEL_do_Donalda_Tuska.doc44 KB
APEL_do_Wysokiego_Komisarza_OBWE.doc33.5 KB

Komentarze

#1 Ten protest jest wołaniem o

Ten protest jest wołaniem o sprawiedliwość i powinien być odczuwany jako wyrzut sumienia wśród tych co mogą i powinni działać a robią zbyt mało i nieskutecznie aby swobody demokratyczne mniejszości polskiej na Litwie nie były deptane. Forma protestu jest dobrze wybrana. Jest rzeczowa i skonkretyzowana, bez wywoływania nienawiści i w pełni merytoryczna. Mimo nasyłanych z litewskiej strony dziennikarzy ,chcących umniejszyć,obalić lub ośmieszyć wysuwane przez protestujących żądania nie mają oni szans na podważanie wysuwanych postulatów.

#2 należy podkreślić ,że

należy podkreślić ,że protesty w obronie praw Wilniuków i Laudzian, organizowane przez MF i FOK, są zawsze apolityczne, zapraszani są wszyscy ludzie dobrej woli,wszyscy którym los naszych nadwilejskich rodaków i realnie przestrzeganie standardów europejskich nie są obojętne.
http://www.polskiekresy.pl/index.html?act=nowoscifulldb&id=218

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.