PRZEGLĄD PRASY. Cóż znaczy imię, czyli o nazwiskach


Waldemar Tomaszewski, fot. www.wilnoteka.lt
Tydzień w prasie minął pod hasłem: Nazwiska. Nazwisko na płycie promocyjnej konkursu Eurowizji, orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie nazwiska, kwestia przyszłości wszystkich polskich nazwisk na Litwie... A najpopularniejsze nazwiska tygodnia to: Tomaszewski, Saszenko, Wardyn.
W sprawach polsko-litewskich znów dużo się działo, mnogość wydarzeń nie zaowocowała jednak ciekawymi publikacjami prasowymi. Dziennikarze litewscy i tak są leniwi, a tu jeszcze oszałamiająca majowa pogoda zakręciła pewnie w głowach i kazała wybierać raczej opcję copy-paste, czyli rutynowe powielanie doniesień agencyjnych.

Tym razem zawiodła także Prokuratura Generalna. W środę przed południem ogłosiła rozpoczęcie dochodzenia w związku z wypowiedzią Waldemara Tomaszewskiego na temat integracji Litwinów na Wileńszczyźnie. A w środę wieczorem wydała oświadczenie o... umorzeniu śledztwa! Dziennikarze nie zdążyli się zorientować, co się dzieje, nie zdążyli naostrzyć piór, rozejrzeć się za jakąś prowokacją, wyciągnąć starych brudów... A tu koniec historii!

Nie pozostało nic innego, jak po raz setny powtórzyć podstawowe fakty za agencją informacyjną. Tak więc nazwisko Waldemara Tomaszewskiego migało w prasie i portalach internetowych przez całą środę i czwartek, ale doszukanie się czegokolwiek poza standardową informacją pozostało w sferze pobożnych życzeń czytelnika.

Jedynie „Respublika” stanęła na wysokości zadania i rzuciła komentarz autorski pod tytułem „Gdy wygrywa Tomaszewski, przegrywa państwo”. A w nim dramatyczne rozważania: „Gdzie jest nasze narodowe poczucie własnej wartości? Kim my jesteśmy? Litwinami? Może cwelami z Prawieniszek (wychowawczy obóz pracy na Litwie - przyp. red.)? Zaleją nas pomyjami słownymi, a my będziemy milczeć, położywszy uszy po sobie? Nie tylko milczeć, ale jeszcze zapragniemy bratać się z wylewającym te pomyje. A czemu on miałby bratać się z Litwinami, zwłaszcza oblanymi pomyjami, których nie szanuje nawet własny prokurator generalny?”.

Nie, to nie gryps z Prawieniszek, tylko komentarz redakcyjny jednej z największych gazet na Litwie. Rzeczywiście, kto chciałby się bratać z taką bracią dziennikarską? Oprócz felietonu „Respublika” zamieściła szerszą publikację: „Antypaństwowa działalność prokuratury” z komentarzem Romualdasa Ozolasa, prezesa Partii Centrum, która to właśnie napisała skargę na W. Tomaszewskiego do prokuratury. Pan Ozolas to etatowy, ale nie jedyny, bo są jeszcze Kazimieras Garšva i Ryszard Maciejkianiec, komentator spraw polsko-litewskich w „Respublice”. Autor Danas Nagelė i jego rozmówca doskonale się rozumieją, entuzjastycznie sobie przytakują i wręcz wyjadają z dziubków.

„Czy taka decyzja prokuratury nie jest, delikatnie mówiąc, dziwna?” - zapytuje dziennikarz.
„Uważam, że to jest udział Prokuratury Generalnej w przestępstwie, po stronie prowokatorów polskich. Prokuratorzy mogliby choć raz spojrzeć na rzeczywistość, w której żyjemy: ciągle jesteśmy wyszydzani, ciągle, nawet z udziałem międzynarodowej widowni (mam na myśli europarlamentarzystów, którzy byli tu przywiezieni przez W. Tomaszewskiego, i przekonywani, że Polacy na Litwie są dyskryminowani), oczerniani. (…)” - odpowiada R. Ozolas.
„Co taki precedens, stworzony przez Prokuraturę Generalną, może oznaczać? Jeszcze bardziej zachęci radykalnych przedstawicieli mniejszości narodowych, by otwarcie dążyć do autonomii Wileńszczyzny, a może nawet przyłączenia do Polski? Przecież anonimowo w Internecie już to robią?” - niepokoi się dziennikarz.
”Dlatego mówię, że prokuratorzy uczestniczą w działalności antypaństwowej, którą AWPL praktykuje zupełnie otwarcie” - powtarza rozmówca.

Powiedzieli, co wiedzieli. „Respublika” nigdy nie zawiedzie, zawsze dostarczy anegdotycznych teorii spiskowych i niedorzecznych wypowiedzi. Smutne tylko, że to właśnie brukowiec (bo „Republika” mimo swoich aspiracji nie jest niczym więcej, jak tylko brukowcem) dba o swoich czytelników i konsekwentnie przedstawia własny punkt widzenia na każdy aktualny temat. Mniejsza o to, że są to poglądy obiektywnie niedorzeczne, w dodatku przedstawione w tak kiepskim stylu. Ale przedstawiciele pewnej opcji mają swoje forum, swoje medium.

Natomiast gazety, pragnące uważać się za poważne, poczytne, opiniotwórcze, nie rozpieszczają swoich czytelników autorskim poglądem. Są to periodyki absolutnie bez twarzy. W Polsce, z którą ostatnio tak lubią się porównywać Litwini, wiadomo - publicyści „Gazety Wyborczej” prezentują jeden punkt widzenia, „Rzeczpospolitej” - drugi, a „Naszego Dziennika” - jeszcze inny. Można porównać poglądy różnych opcji, czasem nawet obserwować polemikę między nimi.

Tymczasem „Lietuvos rytas”, „Lietuvos žinios”, „Vilniaus diena“ i inne różnią się chyba tylko stylem czcionki. Kolejny raz można było się o tym przekonać, śledząc informacje o historii małżeństwa Wardynów, których sprawa, dotycząca oryginalnego zapisu nazwiska, toczyła się przed Trybunałem Sprawiedliwości UE.

Jak wiadomo, sąd orzekł, że Litwa może odmówić zmiany pisowni nazwiska na polską, chyba że powoduje to „poważne niedogodności” dla zainteresowanych. Zdaniem Trybunału, obowiązujące na Litwie zasady pisowni nazwisk jedynie przy użyciu litewskiej transkrypcji nie łamią unijnych zasad. Trybunał odrzucił tym samym wniosek Małgorzaty Runiewicz-Wardyn, która domagała się zmiany pisowni nazwiska na polską (obecnie: Malgožata Runevič-Vardyn).

Wiadomość o orzeczeniu Trybunału podały agencje informacyjne BNS i ELTA. Wszystkie inne media powtórzyły słowo w słowo tę samą informację. Nieliczni wciągnęli się w zabawę tytułami, tak więc Balsas.lt przekomarzał się: „Malgožata w sądzie wygrała z Małgorzatą”, lrytas.lt cieszył się: „Wygrała pisownia litewska”, a delfi.lt cytowało: „Polacy: nie spoczniemy, dopóki nie odzyskamy swoich nazwisk”.

Mimo że decyzja Trybunału była korzystna dla Litwy, która broniła możliwości zapisu nazwisk zgodnie z transkrypcją litewską, media nie wykazały przesadnego entuzjazmu. Z satysfakcją podkreślano, że Litwa nie łamie prawa europejskiego, co jej wielokrotnie zarzucała mniejszość polska, z drugiej jednak strony chętnie, i jakby ze zrozumieniem, przytaczano argumenty rozczarowanej strony polskiej. Możliwe, że przynajmniej część społeczeństwa litewskiego dojrzewa do zrozumienia, że zapis nazwiska w oryginale ma być zapewniony jako prawo człowieka - i to znajduje odzwierciedlenie w retoryce mediów. Zapewne ma na to wpływ także stanowcza pozycja niektórych polityków, zwłaszcza ministra sprawiedliwości R. Šimašiusa, a także działaczy społecznych, naukowców.

W piątek delfi.lt przytoczyło wypowiedź prof. Alfredasa Bumblauskasa, wybitnego historyka, który przypomina, że książę Vytautas (Witold) swoje imię również zapisywał przez „W”. „Nie szanujemy łaciny, zabroniliśmy liter W, X, Q jak jacyś dzicy. (...) Łacina jest podstawą naszej tożsamości. A dzisiaj walczymy z alfabetem łacińskim” - krytykuje profesor.

Co prawda, jego wypowiedzi nie są zbyt popularne wśród Litwinów, często jest postrzegany jako polonofil. Ale Litwinów drażni każda teoria, która nie potwierdza, że Litwa jest kolebką cywilizacji, język litewski jest najstarszym językiem na świecie, a Pan Bóg też pewnie jest Litwinem. Mimo to głosy zdrowego rozsądku, jeśli jeszcze nie przeważają, są coraz bardziej słyszalne.

Oczywiście, najbardziej słyszalnym głosem był w tym tygodniu głos Eweliny Saszenko. Wokalistka dostała się do finału „Eurowizji”, co nie tak często zdarza się przedstawicielom Litwy w tym konkursie. Media, które zresztą i wcześniej były nastawione wobec Eweliny przychylnie, nie szczędziły jej komplementów i słów uznania.

„Swoją piosenkę reprezentantka Litwy wykonała bez zarzutu”, „Siła naszej reprezentantki tkwi w muzycznym przygotowaniu, akademickim spokoju. Można twierdzić, że piosenka Litwy wyróżniła się spośród innych szlachetnością, czystą linią melodyjną, dokładną i uduchowioną intonacją wokalistki, przyjemnym tembrem. Piosenka zabrzmiała jakby na jednym wydechu”, „Nie zagubić się w pstrokatym tłumie wykonawców Eurowizji, piosenką “C’est ma vie” i doskonałym panowaniem nad głosem zmusić Europę do wsłuchania się, udowodnić, że na finał tego konkursu można zasłużyć i bez fajerwerków czy akrobacji. Z tych zadań Ewelina Saszenko wywiązała się świetnie” - pisały gazety i portale.

Dziennikarz portalu 15min.lt, Žilvinas Pekarskas, napisał nawet felieton pod tytułem „Za co powinniśmy kochać śpiewającą w finale Eurowizji Evelinę Sašenko (Ewelinę Saszenko)”.

„Nawet, gdyby Ewelina zajęła w finale ostatnie miejsce (w co bardzo wątpię), musimy ją kochać, szanować za jej profesjonalizm i za to, że zrobiła wszystko, co mogła” - pisze Pekarskas. „Jaką wiadomość śle Europie twarz Eweliny i jej uśmiech? Czy mieliśmy przynajmniej jednego uczestnika „Eurowizji”, który by się tak pięknie uśmiechał? Mieliśmy takich w berecie i szortach… Ale nic dobrego to nie przyniosło. Ciepły uśmiech Eweliny i mowa gestów mówią światu, że Ewelina reprezentuje kraj ludzi ciepłych i serdecznych”.

Wbrew zapowiedziom, podczas występów nazwisko Eweliny nie zostało zapisane po polsku. Śpiewała jako Evelina Sašenko. Dziennikarze jednak szybko się dowiedzieli, że na płycie promocyjnej, wydanej przez polskich sponsorów Eweliny, jej nazwisko widnieje w polskiej wersji. Wiadomość ta mignęła w dziesiątkach artykułów. Dziennikarze alfa.lt prosili o komentarz w tej sprawie wykonawców litewskich (którzy w większości nie dopatrzyli się kryminału w oryginalnym zapisie nazwiska) oraz tropili wzmianki na ten temat w prasie polskiej. Reporteży delfi.lt rozważali, że podpis na płycie to „danina” dla sponsora za wsparcie materialne.

Žilvinas Pekarskas we wspomnianym felietonie odniósł się do sprawy spokojnie. „Ci sceptycy, którzy grają “polską kartą”, powinni się zamknąć i z szacunkiem zdjąć czapki z głów. Nie wiem jeszcze, ile punktów da nam Polska, ani ile dała w półfinale. Ale… Czy można było postąpić bardziej rozsądnie niż postąpiła Ewelina, udzielając wywiadów mediom polskim po polsku i podpisując się po polsku na płycie? Czy nie głosowalibyście na Łotysza czy Ukraińca, który nazywałby się Kazlauskas lub Petraitis, i był z pochodzenia Litwinem? (…) To bardzo mądre posunięcie z punktu widzenia marketingu. A Litwy sympatie Polski nic nie kosztują. (…) Potrzebną sumę pieniędzy przeznaczyli Polacy, a to my, Litwini, kąpiemy się w promieniach sławy”.

Tymczasem portal balsas.lt potraktował sprawę bardzo poważnie, jako obrazę Litwy, zwłaszcza na tle niekończących się dyskusji w kwestii pisowni nazwisk. W roli eksperta w artykule wystąpił naczelny showman litewskiego sejmu Arūnas Valinskas, snując rozważania, że E. Saszenko „ignoruje i odtrąca” kraj, który reprezentuje.

„Dziwi mnie, że piosenkarka nie tylko podkreśla swoją narodowość, ale i otwarcie odgradza się od swego obywatelstwa i reprezentowania swego państwa” - tak przenikliwych wniosków dokonał skandalizujący polityk na podstawie podpisu na płycie.

Pod artykułem przeprowadzono sondaż zachęcający do oceny moralnej czynu E. Saszenko. 43 procent respondentów odpowiedziało, że „to prywatna sprawa wokalistki, może podpisywać się jak chce”, 41 procent uważało, że to „zniewaga dla Litwy”, a 16 procent stwierdziło: „nie obchodzi mnie, co tam jest napisane”.

Ilu ludzi, tyle opinii. C’est la vie.

Komentarze

#1 Hmmmmmmmmm- kim wlaściwie

Hmmmmmmmmm- kim wlaściwie powinna zająć sie prokuratura na Litwie ?- WŁASNIE NACJONALISTAMI LITWSKIMi - CI SZKODZĄ LITWIE , JUDZĄ PRZECIWKO MNIEJSZOSCIOM - NARAZIE OBRAZ LITWY W KRAJOBRAZIE EUROPEJSKIM TO: MAŁY , NACJONALISTYCZNY KRAJ BEZ SZCUNKU DLA MNIEJSZOŚCI, WYCHOWUJĄCY SWOJĄ MŁODZIEŻ W DUCHU NACJONALISTYCZNYM - ANTYPOLSKIM.

A Prowieniszki - to kawał histori , miejsce odosobnienia Polaków w latach 1939- 1940 (okupacja litewska ) oraz męczenstwa w latach 1940-1941( Sowieci wymordowali wszystkich wiezniow przede wszsystkim Polaków w czerwcu 1941) a także w czasie okupacji niemeickiej - przy wydatnym udziale właśnie Litwinów. LITWINI UCZĄ SWOJĄ MŁODZIEŻ W SZKOŁACH CO SIE DZIALO NA WILENSZCZYZNIE W CZASIE OKUPACJI NIEMIECKIEJ ?- GDY JAKO WIERNI PRETORIANIE PANA HITLERA ( znani jako,, strzelcy ponarscy ,, inaczej ,,kundle ,,) MORDOWALI ŻYDÓW I POLAKÓW WILENSKICH W PONARACH?

#2 Dziękuję za przegląd prasy

Dziękuję za przegląd prasy pani Małgorzacie i proszę o kontynuowanie cyklu.

#3 Wniosek z ostatniego akapitu

Wniosek z ostatniego akapitu - 41 jeden procent debili mieszka na Litwie. wylaczajac mniejszosci narodowe ktore nie moglyby tak odpowiedziec na pytanie w sądazu - oznacza ze procent debili defato jest wiekszy niz 50. strach sie bac.

#4 Uwielbiam przeglady prasy w

Uwielbiam przeglady prasy w wilnoteca. Daja dobry obraz , co sie dzieje na Litwie, jak formowana jest litewska opinia publiczna. Najwazniejsze, ze wiem,co pisza i nie musze czytac tych beznadziejnych gazet, ktore az zachlystuja sie antypolonizmem i nienawiscia. Nie tylko zreszta do spraw polskich, chociaz glownie. Brukowce. Szkoda, ze na Litwie nie ma porzadnych gazet. Ale jest wilnoteka. Dzieki jej za to.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.