Zamieszki w Waszyngtonie. Demonstranci przerwali posiedzenie Kongresu


Kapitol Stanów Zjednoczonych, fot.pixabay.com
Władze Waszyngtonu wprowadziły stan wyjątkowy po tym, gdy do amerykańskiego Kongresu, który w środę miał zatwierdzić wyborczą wygraną demokraty Joe Bidena, wtargnęli sympatycy prezydenta Donalda Trumpa. W Waszyngtonie doszło do starć z policją. Funkcjonariusze mieli użyć gazu łzawiącego i granatów hukowych.
 


  
Burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser ogłosiła, że stan wyjątkowy będzie obowiązywał w amerykańskiej stolicy do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu na prezydenta zwycięzcy listopadowych wyborów demokraty Joe Bidena.
 
Jak tłumaczyła na konferencji prasowej, do dystryktu Kolumbii przyjechało w środę wiele uzbrojonych osób „w celu szerzenia przemocy i zniszczenia”. Zdaniem Muriel Bowser, ich mobilizacja nie zmniejszy się, a do starć może dochodzić także poza okolicami Kongresu.

Wprowadzony przez burmistrz stan wyjątkowy daje władzom m.in. możliwość ponownego zaprowadzenia godziny policyjnej czy skrócenia czasu otwarcia niektórych lokali. W amerykańskiej stolicy w nocy ze środy na czwartek obowiązuje już godzina policyjna – do szóstej rano w czwartek czasu miejscowego.

W środę wzburzony tłum wtargnął do Kongresu i przerwał posiedzenie, na którym zatwierdzano wynik wyborów prezydenckich. Zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa chodzili po korytarzach parlamentu. Demonstranci, z których część była uzbrojona, weszli do sali obrad oraz biura szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Jedna osoba została śmiertelnie postrzelona przez straż Kongresu. Ogółem w trakcie zamieszek zginęły cztery osoby.
 
Po stwierdzeniu, że jest bezpiecznie, po bezprecedensowym i szokującym świat szturmie na Kapitol, Kongres wznowił obrady i oczekuje się, że w ciągu kilku godzin zatwierdzi wyborcze zwycięstwo Bidena.

Na podstawie: PAP, interia.pl